po Wawrzyńca w Iłówcu
Przy okazji pogadaliśmy z bardzo sympatycznym Szwedem Christianem, który właśnie jechał sobie na rowerze do Tajlandii i był obładowany jak jasna cholera. Jak usłyszeliśmy że Tajladia, długo żeśmy się wspólnie śmiali (no ale oczywiście uwierzyliśmy). To dopiero był poczatek wyprawy, wszystko było takie nowiutkie i czyste (łacznie z naszym nowym znajomym:)
Jeśli spotkacie na maxa obładowanego Szweda na niebieskiej Konie, to będzie właśnie Christian:D
potem pojechaliśmy do Brodnicy, a potem już wracaliśmy borem lasem, a od Mosiny już asfaltem.