Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2008

Dystans całkowity:1912.95 km (w terenie 463.50 km; 24.23%)
Czas w ruchu:90:17
Średnia prędkość:21.19 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:83.17 km i 3h 55m
Więcej statystyk

powrót z Bydzi do Posen

powrót z Bydzi do Posen
cześć z Agnieszką (70 km?), część samotnie, wiec kategoria mieszana:)

Bydgoszcz - od reala z Agenciarą:) która wstała o morderczej godzinie która nie powinna była istnieć!(godzina oczywiście) i potem juz wspólnie - Lisi Ogon -Łochowo -szukanie drogi na Tur, ostatecznie na chybił trafił przez las - Tur ale przedtem była jakaś...Zamość?:) - Tur most - Samoklęski -Grzeczna Panna (jeeeeah!nareszcie i mnie sie udało Grzeczną Pannę zaliczyć:D) - Pińsko -wyjazd na tę na Kcynie a po drodze..Ameryczka:D - po drodze na Kcynię rozstałysmy sie z Agenciarą , która dała na Kcynie i Nakło, a ja odbiłam na Damasławek - przed Damasławkiem napotkałam niezwykle uprzejmą i szykowna starszą Panią na damce która potwierdziła że dobrze jadę, życząc mi miłego dnia:) - nastepnie miałam na Mirkowice ale jakieś chłopię na skuterku mnie rozproszyło bo jechało za mną zbyt długo i juz nie wiedziałam o co chodzi -Dąbrowa, Włoszanowo - we Włoszanowie zakupiłam nożyk kuchenny, napój oraz gazetę lokalną Pałuki czy cos z nazwą Pałuki - w jakim celu to wyjaśnię zaraz - Janowiec Wielkopolski -Flantrowo -Łopienno - i sie zaczęło.
Po Łopiennie na Kłodzin - to nie była najlepsza decyzja...bruczek, pod górkę i jakis niesprzyjający wiaterek (niby mi nie przeszkadza w zasadzie nawet lubię, ale jakoś tak , dzisiaj...mnie zmęczył) -Pląskowo -Kuszewo -za Kuszewem dopadl mnie kryzys i zmeczenie, więc usiadłam przy drodze i zjadlam wszystko co miałam, a była to: kanapka, pół czekolady, dwa cukierki sliwka w czekoladzie - fizycznie może nie zadziałało od razu no ale wsiadłam na rower - Jabłkowo - Rybieniec - i jakos tak zaczęłam mysleć o gofrach w Skokach, ale dobrze że przedtem spojrzałam na mapę - Rybno - Kiszkowo -Sroczyn (postój na zakup picia i esemesy) - i potem chciałam naKrzeslice, ale zaczeło mi sie wydawać że lepiej bedzie na Pobiedziska, więc -Pobiedziska -Promno - Promienko -Biskupice (i tu uzyłam nozyka kuchennego do ścinania bukietu z kwiatów przydroznych a gazety Pałuki do zawijania ich w zgrabny wałek który dałoby sie na rower przymocować) - póżniej rowerową piaskową przez Biskupice i Uzarzewo - jeszcze jeden postój na uzupełnienie pokaźnej już wiąchy, z wiąchą na Gruszczyn, potem standardową trasą przez Gruszczyn na Maltę gdzie mi odbiło i zaczełam sie scigać z chłopakiem jakimś (a ja z sakwami i z wiąchą) -drugi raz odbiło mi na przejściu gdzie był potworny korek i jakis staruszek krzyczał że sie nie da przejśc a zielone i machał rękami więc ja sie agresywnie aczkolwiek głupio wtarabaniłam z rowerem przed samochód więc juz musiał stanąć - i przeszłam i ja i staruszek - okręznie ale spokojniej rowerową tą na Hetmańskiej w stronę domu -dom -ufff.

Przesymaptyczna wycieczka niedzielna

Niedziela, 29 czerwca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria w ekipie
Przesymaptyczna wycieczka niedzielna z rowerzystami z Bydgoszczy!
Bardzo bardzo Wam wszystkim dziękuję żescie mnie zabrali - nie przypuszczałam że bedzie tyle osób i że będzie tak fajnie!
Tereny piekne, trasa -super, jezioro jak sobie wymarzylam i jeszcze kąpiel na dokladkę:D
Agnieszka, Kita, Witek, Tomek i pozostali - których imion o wstydzie - nie pamietam, szlag by to! -bez Was ta niedziela by wyglądała zupełnie ale to zupełnie inaczej!
Kilometry terenowe spisałam od Kity - nie za bardzo ogarnełam ile ich rzeczywiście było, wiec jeśli jest tu jakis error to proszę mnie skorygować:)
W każdym razie i te asfaltowe i te terenowe kilometry były cudne.
Kita pliz przypomnij mi jak sie zwali bajkerzy których imion zapomniałam, bo mi az głupio....

Do Rodziców

Malta

Piątek, 27 czerwca 2008 · Komentarze(8)
Do Rodziców

Malta - Gruszczyn -Kobylnica -Wierzonka -Karłowice -Tuczno -Wrończyn -Krześlice -Podarzewo -Sroczyn (postój na BigMilka , króciutki))-Kiszkowo -Rybno -Łagiewniki -Kamieniec -Łopienno -Świniary -Janowiec Wielkopolski (postój na sms) -Żerniki -Cerekwica - Żnin - (postój na batony extra z cukierni) - Łabiszyn - na Rynarzewo przez cos tam co wpisze pozniej bo nie pamiętam (ale musiałam dopytać ekipe panów na rowerach:) Rynarzewo -Bydgoszcz

Na poczatku sie wlokłam, ale potem nastapil error w mojej głowie i zrobiło sie chłodniej. Potem zobaczyłam że dośc szybko jadę, no to stwierdzilam że ciekawe ile tak pociągnę. Ciagnęłam ciągnęłam i jakos nie przestawałam, a jeszcze dodatkowo error w głowie robił sie wiekszy i większy i juz sama nie moglam z soba wytrzymać, wiec jak najszybciej chciałam juz u Rodziców być (zwłaszcza że Mama zaczela mnie molestować sms że to jakas burza czy chmury...chociaz ja za bardzo tych chmur nie widziałam) No to jechalam sobie dalej z errorem i zaczełam byc ciekawa czy do samej Bydzi tak pociągnę.W sumie sie nawet nie zmęczyłam, zmeczyły mnie dopiero korki w Bydgoszczy i spaliny - zrobiło mi sie okrutnie niedobrze.
Ale koniec końców bylam na miejscu dośc szybko.

Rano najpierw kombinacja

Środa, 25 czerwca 2008 · Komentarze(9)
Rano najpierw kombinacja asfaltowo-leśna czyli nuuuuudy na Malcie, ale za to na przejściu cos tak kombinowali z budową że sie zupelnie zakreciłam; potem do chaty, potem do koleżanki i z powrotem.
o i własnie widze tu z boku ze juz 4000 jest ponad.
Raz na mnie natrabił taksówkarz zupełnie bez powodu ale takim delikatnym trutaniem wiec sie nawet nie zezlościłam, a raz to ja sie zachowałam jak cioł i imbecyl, ale na szczescie pan kierowca na mnie ani nie nawrzeszczał ani nie otrąbił ani nic. Pozdrawiam i przepraszam wyrozumiałego Pana w zielonym pojezdzie:D

Naszła mnie jeszcze refleksja a propos trabienia. Wbrew pozorow sa rózne jego rodzaje. Niestety w Polsce miałam do czynienia najczęściej z wsciekłym trąbieniem typu "zjeżdżaj ty taka owaka rozjade cię na placek". Słyszac takie trabienie z tyłu mozna od razu zejśc na zawal jeszcze przed rozjechaniem. Oraz ostre trabienie dla jaj, takze za plecami "hej zabawmy sie i wystraszmy rowerzystkę"
W Rumunii trabią bardzo czesto ale zupełnie nie złosliwie i nie wściekle. Raczej jest to trąbienie typu " uważaj dziewczyno bo nadjeżdżam z tyłu" po czym mijajacy kierowca zazwyczaj jeszcze macha powitalnie czy usmiecha się zza szyby. Osobna sprawa to trabienie samochodów nadjeżdżających z przodu - tu juz w ogóle trabia ewidentnie w stylu "hej hej cześć" i machaja na potegę jak również pokazują że okej w sensie kciuka do góry.(nawet policja rumuńska)
Zupełnie inna para kaloszy to trabienie w Ułan Bator. Na rowerze tam nie byłam co prawda, ale trąbili tak czy owak, trąbili sobie cały czas, trąbili na wszystko wkoło, nie ze złoscia czy zdenerwowaniem - tak po prostu, trabili bo mieli trębawki w samochodach. Jadac z kierowca mongolskim zauwazyłam że trąbi bez wyraźnej potrzeby (przynajmniej wedle naszych standardów), pomijając te momenty gdy przyczyną trutututututu była ładna mongolska dziewczyna o co w Mongolii nietrudno.
W szkocji nie trabili niemalże wcale. Za to zachowywali sie jak gdyby rowerzysta był niezwykle kruchy i cenny (w sumie racja:D)
Co prawda miałam okazję pojezdzic tam tylko dwa dni, ale i tak dało mi to sporo do myslenia, ze na wąziutkich asfalciczkach czuję się zupelnie bezpiecznie nawet gdy z góry nadjeżdża olbrzymia ciężarówka...bo co robi ciężarówka czy tez inny samochód? ZATRZYMUJE SIE i czeka aż biedna zasapana rowerzystka podjedzie pod górkę i spokojnie minie pojazd bardziej opancerzony...za pierwszym razem myslałam ze to jakiś przypadek, za piatym skumałam że to raczej inna kultura...

Bardzo sympatyczna wycieczka

Niedziela, 22 czerwca 2008 · Komentarze(15)
Kategoria w ekipie
Bardzo sympatyczna wycieczka w gronie znajomych do Jez. Lednickiego, przez Gruszczyn, Biskupice, Promno, jez. Brzostek, i tak dalej. Potem leżaczki nad jeziorem, powrót troszkę przez Imiolki, a potem jeszcze kapkę przez Paszczę Zielonkę, Tuczno - i decyzja żeby wracać nie przez Koziegłowy ale przez Mechowo, dłużej, wolniej ale przyjemniej. Tempo bardzo rekreacyjne i relaksacyjne, do pogaduch:)

O rany - udało się:)

O rany - udało się:)
wpiszę dokładna trasę, jak tylko otworzę sobie piwo:)
wycieczka w towarzystwie jatylkopobulki - dzięki wielkie - bez Ciebie by sie nie udało i nie byłby tak fajowo:)

A było to tak: GUN, czyli Grupa Upośledzonych Nawigacyjnie postanowiła sprawdzić czy da rade z wiekszym kilometrażem.
Razem z jatylkopobulki wyruszyliśmy z Poznania.
Dokladna trasa:
Poznań Malta - szlakiem na Gruszczyn -Uzarzewo - Biskupice - Promienko -Promno -Pobiedziska -Polska Wieś - Gołuń -Wierzyce -Lipki - Czerniejewo.
W Czerniejewie zeżarliśmy lody.
dalej: Czerniejewo - Pakszyn - Szczytniki Czerniejewskie -Jelitowo -Grotkowo -Karsewo - Witkowo -Strzyżewo Witkowskie -Wiekowo -Powidz.
W Powidzu kolejne lody, kanapki i sesja zdjęciowa ze św. Franciszkiem z Asyżu oraz sw. Wawrzyńcem.
Potem wkoło jeziora - najpierw asfalt, potem teren - niestety, duże i ładne jezioro zabudowane daczami wątpliwej urody...na szczęście potem już był las.
Wkoło jeziora następujące miejscowości: Rzymachowo, Polanowo, Zdroje,Kochowo, Giewartów, Kosewo, Lipnica, Ostrowo.
I tu zaczeły się schody, bo chcieliśmy w las wjechać szlakiem ktory byl jednak jakos tylko na mapie, ale odchodził od drogi koło kaplicy, więc jakos sie zorientowaliśmy i póżniej ewentualnie po tych tam słupkach w lesie na których nastapiła zgodność z mapą:D
Po czym zauwazyliśmy nareszcie jeden znak tego enigmatycznego szlaku i punkt charakterystyczny - dąb stary grubas spod którego również mamy zdjęcie i jak jatylkopobulki mi je pozyczy to je nawet może umieszczę;)
Potem nastąpiła seria małych errorów leśnych, jako że szlak oznakowany był jak był, a właściwie nie był, wylądowaliśmy dalej niż bliżej, ale z pomocą dobrych ludzi w końcu dotarliśmy (ładną polną drogą) na asfalt który nas miał doprowadzić do Słowikowa.
Słowikowo - Kamieniec - Szydłowo -Płaczkowo - wzdłuż jeziora Szydłowskiego cały czas, a celem bylo teraz Wylatowo gdzie miejscowi kosmici zostawiają ślady w zbożu. Jednakże w tym roku nie zdążyli jeszcze tego uczynić, więc nieco zawiedzeni zawróciliśmy, i chcieliśmy teraz dotrzeć do Trzemeszna.
Niestety znowu error dał o sobie znać i nie wiem jakim cudem, ale znów znaleźliśmy sie w Szydłowie:D
W Trzemesznie mieliśmy zaplanowany obiad czy coś w tym stylu, więc zebraliśmy sie do kupy i ruszyliśmy do Trzemeszna, przez Zieleń.
Wreszcie się nam udało w tym Trzemesznie znaleźć, i zjedliśmy tam ciepły posiłek, niezbyt może ekscytujący , ale zawsze ciepły...
Z Trzemeszna ruszyliśmy na Rudki - Kozłówko -Kozłowo - Strzyżewo Kościelne i gdzies tu po drodze znowu nastapił error (no w końcu to GUN jechal:) i nie wiem dlaczego przestaliśmy uważać gdzie zachodzi słońce, i znowu żesmy zjechali gdzies jakos inaczej...
No ale znowu pomogli dobrzy ludzie - i dotarliśmy do Gniezna.
Gniezno - Piekary - Braciszewo - Owieczki - i tu stuknęło nam 200 km wiec z tej okazji oczywiście zrobiliśmy sobie zdjęcie przy którym z czegos okropnie się smialiśmy ale teraz za cholerę nie pamiętam z czego, bardzo możliwe, ze z niczego, co by sie nadawało do powtórzenia...
Owieczki - Komorowo - i tu stało sie jasne że jatylkopobuli niekoniecznie zdązy na pociąg...kurde...i znowu się spieszyć!
Komorowo - Lednogóra - tu pocięliśmy do Pobiedzisk niestety okropna trasą na Poznań szybką, ale w Pobiedziskach daliśmy sobie z nią siana i pojechaliśmy drogą na Kostrzyń. Skręciliśmy na Górę, potem dojechaliśmy jakoś do Gortartowa (już ciemno było i poginaliśmy przez jakies pole) i w Gortartowie znowu cud - akurat przejeżdżaliśmy koło podwórka kolegi mojego Jędrka, który akurat na dodatek był na rowerze!
Poproszony o pokazanie jak najszybszej drogi do Poznania podprowadził nas kawałek, a potem juz po omacku i instynktownie (juz naprawde było ciemno) dotarliśmy wreszcie przez Zieliniec na Maltę.
Stamtąd szybko na Dworzec Główny - kupno biletu - odprowadziłam towarzysza jatylkopobuli na peron - i mogłam wracac do chaty...tylko ze zapomniałam że na Kaponierze cos majstrują...
Ale w końcu dotarłam...po drodze zakupując piwo, żeby uczcić moje małe zwycięstwo.
Wycieczka odbyła się przy ładnej pogodzie, dobrych humorach, troche ino wiatry byly niesprzyjające, to znaczy z naprzeciwka (już jak jechalismy na zachód głównie) ale nic to, bo się udało:D

Gdzie jechać - wymyslił jatylkopobulki -dokładną trasę zaplanowałam ja, pobulki nadzorował (czasem) jej zgodność ze stanem rzeczywistym.
I to by było na tyle.

jeszcze fotka, zrobił jatylkopobulki (mój aparat -popsuty na zawsze:(...takie ładne niebieske te...


a w Powidzu nie mogłam sie oprzeć pokusie zrobienia sobie zdjęcia, to znaczy, pobułki zrobił na moja prośbę fotkę: dobrotliwy św. Franciszek i naburmuszona ja:


pod starym dębem grubasem na szlaku ktory był tylko na mapie probujemy obczaić gdzie u diabła jestesmy:


jesteśmy bardzo zadowoleni, bo własnie pokonaliśmy 200,22 km (ale fajna liczba) w miejscowości Owieczki (tez niezła nazwa:)

Dzis rano nie samotnie,

Piątek, 20 czerwca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria w ekipie
Dzis rano nie samotnie, bo Kolega Szanowny raczył wstać:D:D
Nad Rusałke i Strzeszynek i parę lesnych kółek, nie wiem ile to tam terenowo bo jakos przestałam uważać więc wpisuję orientacyjnie.
Zresztą ta ubita i wygodna ścieżka jest wygodniejsza niż niektóre asfalty...
Potem do koleżanki.
Po drodze trzy mało bezpieczne sytuacje:
dwa razy bym wjechała w samochód , jeden bez sygnalizowania sobie zwolnił i chciał zaparkować, drugi wyjeżdzał znienacka z podporzadkowanej
i raz pan chciał wymusic pierwszenstwo a ja sobie nie dałam (co dosc głupie było z mojej strony no bo nie miałabym szans)
ale skonczyło sie bez gleb krzyków i ekscesów a nawet bez skoków agresji o co u mnie ostatnio łatwo...

poranna kombinacja asfaltowa

Środa, 18 czerwca 2008 · Komentarze(6)
poranna kombinacja asfaltowa z małym akcentem terenowym...
...no dobra, po prostu nudne maltańskie kółka, i troche po lesie
to wszystko przez wiadomo kogo, kto miał rano ze mna pojechac zupełnie gdzie indziej.....:D a samej mi sie nie chcialo...