powrót z Bydzi do Posen
Poniedziałek, 30 czerwca 2008
· Komentarze(16)
Kategoria w ekipie, samotnie jest mniej fajnie
powrót z Bydzi do Posen
cześć z Agnieszką (70 km?), część samotnie, wiec kategoria mieszana:)
Bydgoszcz - od reala z Agenciarą:) która wstała o morderczej godzinie która nie powinna była istnieć!(godzina oczywiście) i potem juz wspólnie - Lisi Ogon -Łochowo -szukanie drogi na Tur, ostatecznie na chybił trafił przez las - Tur ale przedtem była jakaś...Zamość?:) - Tur most - Samoklęski -Grzeczna Panna (jeeeeah!nareszcie i mnie sie udało Grzeczną Pannę zaliczyć:D) - Pińsko -wyjazd na tę na Kcynie a po drodze..Ameryczka:D - po drodze na Kcynię rozstałysmy sie z Agenciarą , która dała na Kcynie i Nakło, a ja odbiłam na Damasławek - przed Damasławkiem napotkałam niezwykle uprzejmą i szykowna starszą Panią na damce która potwierdziła że dobrze jadę, życząc mi miłego dnia:) - nastepnie miałam na Mirkowice ale jakieś chłopię na skuterku mnie rozproszyło bo jechało za mną zbyt długo i juz nie wiedziałam o co chodzi -Dąbrowa, Włoszanowo - we Włoszanowie zakupiłam nożyk kuchenny, napój oraz gazetę lokalną Pałuki czy cos z nazwą Pałuki - w jakim celu to wyjaśnię zaraz - Janowiec Wielkopolski -Flantrowo -Łopienno - i sie zaczęło.
Po Łopiennie na Kłodzin - to nie była najlepsza decyzja...bruczek, pod górkę i jakis niesprzyjający wiaterek (niby mi nie przeszkadza w zasadzie nawet lubię, ale jakoś tak , dzisiaj...mnie zmęczył) -Pląskowo -Kuszewo -za Kuszewem dopadl mnie kryzys i zmeczenie, więc usiadłam przy drodze i zjadlam wszystko co miałam, a była to: kanapka, pół czekolady, dwa cukierki sliwka w czekoladzie - fizycznie może nie zadziałało od razu no ale wsiadłam na rower - Jabłkowo - Rybieniec - i jakos tak zaczęłam mysleć o gofrach w Skokach, ale dobrze że przedtem spojrzałam na mapę - Rybno - Kiszkowo -Sroczyn (postój na zakup picia i esemesy) - i potem chciałam naKrzeslice, ale zaczeło mi sie wydawać że lepiej bedzie na Pobiedziska, więc -Pobiedziska -Promno - Promienko -Biskupice (i tu uzyłam nozyka kuchennego do ścinania bukietu z kwiatów przydroznych a gazety Pałuki do zawijania ich w zgrabny wałek który dałoby sie na rower przymocować) - póżniej rowerową piaskową przez Biskupice i Uzarzewo - jeszcze jeden postój na uzupełnienie pokaźnej już wiąchy, z wiąchą na Gruszczyn, potem standardową trasą przez Gruszczyn na Maltę gdzie mi odbiło i zaczełam sie scigać z chłopakiem jakimś (a ja z sakwami i z wiąchą) -drugi raz odbiło mi na przejściu gdzie był potworny korek i jakis staruszek krzyczał że sie nie da przejśc a zielone i machał rękami więc ja sie agresywnie aczkolwiek głupio wtarabaniłam z rowerem przed samochód więc juz musiał stanąć - i przeszłam i ja i staruszek - okręznie ale spokojniej rowerową tą na Hetmańskiej w stronę domu -dom -ufff.
cześć z Agnieszką (70 km?), część samotnie, wiec kategoria mieszana:)
Bydgoszcz - od reala z Agenciarą:) która wstała o morderczej godzinie która nie powinna była istnieć!(godzina oczywiście) i potem juz wspólnie - Lisi Ogon -Łochowo -szukanie drogi na Tur, ostatecznie na chybił trafił przez las - Tur ale przedtem była jakaś...Zamość?:) - Tur most - Samoklęski -Grzeczna Panna (jeeeeah!nareszcie i mnie sie udało Grzeczną Pannę zaliczyć:D) - Pińsko -wyjazd na tę na Kcynie a po drodze..Ameryczka:D - po drodze na Kcynię rozstałysmy sie z Agenciarą , która dała na Kcynie i Nakło, a ja odbiłam na Damasławek - przed Damasławkiem napotkałam niezwykle uprzejmą i szykowna starszą Panią na damce która potwierdziła że dobrze jadę, życząc mi miłego dnia:) - nastepnie miałam na Mirkowice ale jakieś chłopię na skuterku mnie rozproszyło bo jechało za mną zbyt długo i juz nie wiedziałam o co chodzi -Dąbrowa, Włoszanowo - we Włoszanowie zakupiłam nożyk kuchenny, napój oraz gazetę lokalną Pałuki czy cos z nazwą Pałuki - w jakim celu to wyjaśnię zaraz - Janowiec Wielkopolski -Flantrowo -Łopienno - i sie zaczęło.
Po Łopiennie na Kłodzin - to nie była najlepsza decyzja...bruczek, pod górkę i jakis niesprzyjający wiaterek (niby mi nie przeszkadza w zasadzie nawet lubię, ale jakoś tak , dzisiaj...mnie zmęczył) -Pląskowo -Kuszewo -za Kuszewem dopadl mnie kryzys i zmeczenie, więc usiadłam przy drodze i zjadlam wszystko co miałam, a była to: kanapka, pół czekolady, dwa cukierki sliwka w czekoladzie - fizycznie może nie zadziałało od razu no ale wsiadłam na rower - Jabłkowo - Rybieniec - i jakos tak zaczęłam mysleć o gofrach w Skokach, ale dobrze że przedtem spojrzałam na mapę - Rybno - Kiszkowo -Sroczyn (postój na zakup picia i esemesy) - i potem chciałam naKrzeslice, ale zaczeło mi sie wydawać że lepiej bedzie na Pobiedziska, więc -Pobiedziska -Promno - Promienko -Biskupice (i tu uzyłam nozyka kuchennego do ścinania bukietu z kwiatów przydroznych a gazety Pałuki do zawijania ich w zgrabny wałek który dałoby sie na rower przymocować) - póżniej rowerową piaskową przez Biskupice i Uzarzewo - jeszcze jeden postój na uzupełnienie pokaźnej już wiąchy, z wiąchą na Gruszczyn, potem standardową trasą przez Gruszczyn na Maltę gdzie mi odbiło i zaczełam sie scigać z chłopakiem jakimś (a ja z sakwami i z wiąchą) -drugi raz odbiło mi na przejściu gdzie był potworny korek i jakis staruszek krzyczał że sie nie da przejśc a zielone i machał rękami więc ja sie agresywnie aczkolwiek głupio wtarabaniłam z rowerem przed samochód więc juz musiał stanąć - i przeszłam i ja i staruszek - okręznie ale spokojniej rowerową tą na Hetmańskiej w stronę domu -dom -ufff.