nad Rusałkę, czasu miałam około godziny (a i to mocno naciągnięte, że w ogóle był jakiś czas - ale ponieważ od rana wierciłam się jak jakiś owsik, to uznałam że juz lepiej isć i objechać kółko czy dwa niż sie dalej bezproduktywnie wiercić) Śnieg na trasie wkole Rusałki juz całkiem ładnie udeptany i da się elegancko jechać. Niestety nie da się tego powiedzieć ani o drodze dojazdowej, ani o powrotnej:D - trochę przez glejdobreję, trochę musiałam prowadzić, troche na nielegalu po chodniku... Rzecz jasna w trakcie obkółkowywania zadzwonił klient, co mnie wprowadziło w stan poczucia winy...
a wieczorem z koleżankami na basen, zajecia z instruktorem, który dał nam dzis wycisk. zapamiętane: 300m ciągiem ćwiczenia do kraula żabką same nogi nie pamiętam ile ...czarna dziura w pamięci...cos tu bylo ale co? 2 x 100m zmiennym - tylko ręce 2 x 100m zmiennym - tylko nogi 2 x 100m zmiennym - pełne style
ponieważ od tej breji mozna dostać nerwicy...a od nieruchliwości tez...poszłam na basen. Tor dzieliłam z facetem, który pływał o niebo lepiej niż ja, ale najwyrazniej miał jakiś relaksacyjny trening. No i dobrze, przynajmniej nie miałam stresu, że mu zawadzam. Zapamietane 4 x 25m kraulem 8 x 25m kraulem 4 x 25m żabka (albo 8, nie pamietam) 10 x 25m kraulem 2 x 25m grzbiet żabka kilka razy nie wiem ile:/ 15 minut kraul, nie pamietam ile razy 4 x 25m żabka
obrusałkować Rusałkę. Trochę nudno tak w kółko, ale Rusałka jest blisko, i jakby kto dzwonił ze zleceniem, to zawsze mogę zaraz wrócić do chaty. Poza tym śnieg uatrakcyjnia w znacznym stopniu znany teren. Zestaw społeczny ten sam jaki był poprzedniego dnia - dodatkowo widziałam hokeistę. Spotkałam też tę samą miłą Panią na nartach biegowych z srebrnym psiskiem, co wczoraj.
w drodze powrotnej postanowiłam sfotografować oboczność regionalną:
najpierw obrusałkować Rusałkę. Narciarze, łyżwiarze, biegacze, spacerowicze, wędkarzy nie stwierdziłam. Rusałka zamarzła i można łazić/łyżwić po tafli. Potem do mapiarni zakupić mapy. Chciałam jeszcze na Starołękę żeby zobaczyć okulary rowerowe, ale to chyba jutro. odechciało mi sie zupełnie robić zdjęcia. Własciwie to szkoda, obejrzałam własnie swój własny zeszłoroczny styczeń, i jakoś tak weselej.
pojechałam do mapowego, ale inwentura, to wróciłam do domu naokoło. Ślisko, zimno, powulutku, gęba podmarzała bo nie wziełam kominiarki, tylko zasmarowałam się kremem dla niemowląt.
Z sąsiadem do Paszczy Zielonki. Ślisko - jedna niegroźna gleba, ale w lesie przepięknie. Nawet przejechana 150tysrazy dojazdówka przez Gruszczyn wydaje się zupełnie inna. Śniegu napadało że ło jej. Poznań - Malta - Gruszczyn - Kobylnica - Wierzenica - Karłowice - Tuczno - Biskupice - Uzarzewo - Gruszczyn - Malta - Poznań W Tucznie spotkanie z sympatycznymi znajomymi. Sąsiad miał super herbatę w termosie, tez taką muszę sobie zrobić na nastepny raz.
najpierw z Jacem na dziesieciokilometrowy spacer, a potem sama na chwilę na rower. Obrusałkowałam Rusałkę, dużo spacerowiczów, i duzo rowerzystów (rowerzystek widziałam 3:) i biegaczy. Śniegu nasypało i przynajmniej nie ma nad Rusałką takiej szklanki jak np. w Wigilię.