Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2008

Dystans całkowity:1027.15 km (w terenie 180.00 km; 17.52%)
Czas w ruchu:58:03
Średnia prędkość:17.69 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:85.60 km i 4h 50m
Więcej statystyk

Celem dzis był Wawrzyniec

Niedziela, 31 sierpnia 2008 · Komentarze(5)
Celem dzis był Wawrzyniec Świety w Winnej Górze, ale sie okazało że tamtejszy Wawrzyniec jest:
a) pomalowany na biało i to całkiem!
b) BEZ KRATY!
no trudno, sfotografowalismy Wawrzyńca Albinosa, w Środzie Wlkp. wypilismy kawkę, podczas lajtowej dzisiejszej wycieczki spaliłam, o zgrozo, chyba z 3 fajki a na koniec jeszcze wypiłam piwo i wypaliłam kolejne 3.Straszne i bardzo sie wstydzę:/
W drodze powrotnej jeszcze kątem oka zauważyłam Wawrzyńca-miniaturkę, wiec tez dołaczył do kolekcji Wawrzyńców.
W Środzie pożegnałam sie z Jatylkopobyułki który dał na Jarocin, a ja z Jacu pojechalismy żwawym nawet tempem do Poznania.
Dziekuje współtowarzyszom wery macz:D

z Jarocina do Poznania

Niedziela, 24 sierpnia 2008 · Komentarze(7)
z Jarocina do Poznania przez różne takie drogi naokrężne. Z tego co pamietam to np był po drodze Rusocin. W tym roku kompletnie się nie postarali z tymi różami w Rusocinie (w zeszłym roku byłam tam z Koleżanką Aldonią i az mnie przytkało) Po drodze trochę przelotnych deszczyków, w Śremie pizza na pół z Jatylkopobułki bo trzeci towarzysz wyprawy zaniemógł na zoładek. Na szczęście po herbacie nastapila wyraźna poprawa i moglismy jechac dalej. Kórnik jeszcze był po drodze, potem nastapił kompletny nawigacyjny error zmęczenie oraz wyziębienie i Jatylkopobułki pojechal do Jarocina z Gądek a reszta wycieczki czyli Placek i ja niechlubnie zaczekaliśmy na pociag do Poznania do którego naprawdę mieliśmy już niewiele kilometrów. Ogólnie mi sie bardzo podobało jak zwykle:)

Wisła Malinka - Wisła

Piątek, 8 sierpnia 2008 · Komentarze(17)
Wisła Malinka - Wisła (deszcz!)- Ustroń (ciacha!) - potem zielonym szlakiem przez cos czego nie pamietam, ale niech no tylko znajdę mapę - Bielsko Biała. Tam właściwie mieliśmy spać, ale akurat podpasował nam pociag, wiec sie wpakowalismy w niego i do Katowic, a potem z Katowic do Poznania i tez mielismy przygody w pociągu, ale napisze pozniej, bo już nie moge przed tym komputerem....

Podsumowanie:
uczestnicy:

wywrotki chyba jakies cztery
Jatylkopobułki: dwie, jedna z wodowaniem, druga ze skopaniem przez pastucha elektrycznego, obie efektowne
Ja: jedna jakas bez sensu lajtowa, druga efektowna w krzaki z nakryciem sie rowerem
Pany: jedna przy zjezdzie do Medzylesia, złapał Pobułki
Awaria hamulca
Moje koło tylne troche rozcentrowane
ilosc zadrapań i sińców na moich nogach - niepoliczalna
ile schudł Pobułki- nie wiem, ile schudłam ja - tez nie wiem
bardzo piekne landszaften po drodze
best noclegi: u Pani Ani w Kowarach Podgórze oraz u Pani z Malinki
nocleg najbardziej okropny ale bedzie co wspominać: u Pani Dagmar z Opavy która o godzinie 9 rano nas bezceremonialnie wywaliła na ulicę:D
ilość awantur - własciwie to nie wiem ale za wszystkie przepraszam
Potem może jeszcze co dopiszę...

Wielkie podziekowania dla Wojtka który dzielnie znosił moje humory i był super towarzyszem! Podziekowania tez dla Jacka który nam towarzyszył tylko 3 dni niestety. Było bardzo bardzo fajnie i myslę że się udał nam urlop.

W Ustroniu nie dotykaj!


Rowery jada do domu:

Tym razem bezsakwowo, bo u Pani

Czwartek, 7 sierpnia 2008 · Komentarze(7)
Tym razem bezsakwowo, bo u Pani z Wisły Malinki było tak fajnie że postanowilismy tam sobie zostać jeszcze.
Wisła Malinka - na jez.Czerniańskie -ohydna rezydencja prezydenta - Przełecz Szarcula -Stecówka - jakoś do Istebnej i Koniakowa, potem z errorami i bardzo nudnym zjazdem na którym sie szło zabić a potem równie nudnym podjazdem na którym szło wypluć płuca gdzies tam, pozniej spotkalismy turystke piesza która wprowadziła nas troche w bład w zwiazku z czym troszke jeszcze podjezdzalismy bonusowo - potem Kamesznica - potem taki nudny kamienisty zjazd -no i kłopot bo mi gdzies zgineła mapa -przez Cierpiec? Cierniec? cos na CI:)czy cos takiego - poprawię jak znajdę - w kazdym razie tez error był po drodze -Węgierska Górka - Żabnica - potem pojechalismy do góry, potem pobładziliśmy i zjechalismy do Żabnicy z powrotem - Wegierska Górka znowu -i juz było ciemno no to szybko na Żywiec - potem na Szczyrk. W Szczyrku to sie juz zrobiła 21, więc ciemno a tu do domu daleko, no ale jakims cudem dojechaliśmy z powrotem do Wisły Malinki, ja prawie zamarzłam a dodatkowo miałam okropnego stracha jechac tak po nocy, że zjadę z tego asfaltu gdzies w dół w krzory...
Jak wreszcie dotarlismy to bylismy okropnie wyczerpani. Kapiel piwo jedzenie i spać.

Kot Garfield na podwórku sklepu spozywczego w Wiśle Malince:


zapora:


landszaften z wodą:


w Stecówce ustawiła sie długa kolejka do konia:


kwiatuszki:


okienka w chałupce:


daszek:


zjeżdzamy do Kamesznicy:


ale sie wykrzywiła biedulka:


stópki i słoik z kokardką:


paski!


wjechalismy w teren znowu od Żabnicy, oj jaki nudny podjazd był:




po takich nudach to odpoczynek konieczny:


Hela bedzie traktorzystką? Albo Kołchoźnica, tylko gdzie Robotnik?


ale nudno:

Cieszyn -Ustroń -Wisła -Wisła

Środa, 6 sierpnia 2008 · Komentarze(2)
Cieszyn -Ustroń -Wisła -Wisła Malinka
w Ustroniu to było jakos okropnie, ale w Wisle jeszcze bardziej. Trwał tam własnie chyba tydzien kultury beskidzkiej, i w zwiazku z tym bylismy swiadkami pojedynku na fletnie pana gorali andyjskich -jedni z plejbeku a drudzy na zywo, ale tez tak sobie:D. usiedlismy w miejscu gdy muzyka z jednej i z drugiej sie idealnie mieszały i powstawał trudna do zniesienia zbitka piesni polskich biesiadnych w aranżacji na fletnie i równie okropnych - chociaz lajv - hitów. Fajnie było obserwowac ludzi którzy dostawali się w tę strefę zmieszania:D
Ale tez w końcu nie wytrzymalismy i ucieklismy dalej, po czym mi sie cos pokiełbasiło i zamiast skrecic w odpowiednim miejscu to zesmy pojechali gdzie indziej, ale error ten miał dobre nastepstwa, bo znaleźlismy bardzo przyjemne miejsce noclegowe. Potem pojechalismy na zakupy, a tam grupka odzianych bez zarzutu bajkerów na kelysach obrzuciła pogardliwym spojrzeniem nasze upierdzielone błotem rowery, nasze bagazniki i w ogóle nas, wiec postanowiliśmy sie zemścic nastepnego dnia i zrobic jakąs niezła trasę. z tym mocnym postanowieniem poszlismy spać.

Cieszyn jest uroczy, i taka np Ostravę bije na głowę. Gąsieniczka:


fontanna z gołebiem:


Cieszyn:


Cieszyn. Pobułki i Panie Cieszynianki:


Cieszyn. Okienka:


W oknach najrózniejszych sklepów cieszyńskich sklepów absolwenci wystawiali duze zbiorówki swoich klas. Tu budowlanka w spozywczym: tło w samochody:


a zespół szkół technicznych tez ma samochód w tle:


kino Piast a w nim kungfupanda:


Cieszyn. Cukiernia Halina w kolorystyce subtelnej:


Cieszyn. Kwiaciarnia Mariusz, do Haliny mi pasowało:


i to mi sie podobało:


Anioł z apteki - w dreadach. Rafał, jakby kto nie wieddział:


Flamekoł!:


nawet nie próbowalismy!


to już Wisła. Tu jedna z rywalizujących grup Górali Andyjskich. Ta druga miała mniejsza siłe przebicia i mniej widowni, ale zagłuszała skutecznie.


kino w Wisle:


aranżacja z Wisły w kolorze czerwonym: wszystko tu jest w tym budynku:


za to wrózki Niema:

Opava -Ostrava (tu pożegnaliśmy

Wtorek, 5 sierpnia 2008 · Komentarze(4)
Opava -Ostrava (tu pożegnaliśmy sie z Jacu)-Orlova -Lazy -Dolni Sucha -Horni Sucha -Novy Svet (zupełnie jak ten zespół:) -Albrechtice -Cervenky -Stanislavice -Cesky Tesin -Cieszyn
nocleg na kampingu

fontanna w Opavie:


industrial: Lazy:


ten pan z tyłu ma główki kapusty. tak poginał, że dopiero daleko poźniej żesmy go wyprzedzili...


landszaft z drutami:


dotarlismy do Cieszyna, juz bez Jacka, który w Ostravie odłaczył i pojechał do Kedzierzyna Koźle na pociąg. A tu Pobułki w Cieszynie:


z miejscówki na jedzenie:

Jarnołtówek - Opava
nocleg

Poniedziałek, 4 sierpnia 2008 · Komentarze(3)
Jarnołtówek - Opava
nocleg w Opavie u straszliwej Dagmar!
tu był jakiś teren ale nie pamietam ile, Pobułki, pamietasz? to tu napadł Cię pastuch?

chłopaki robią sniadanie na tarasie u miłej pani Sołtysowej z Jarnołtówka:)


...a za to Pani Sołtysowa narobiła sadzonek:


wjechalismy znowu w Czechy;) miałam taka przerzutke kiedyś!


plakat:


bloki w landszafcie:


Wojtek przyłozył pastuchowi elektrycznemu a ten po chamsku mu oddał: akcja ratunkowa:


miejsce tego dramatycznego zdarzenia:


potem sie wypogodziło, ale ja jakos opadłam z sił, starczyło mi jej na pstrykniecie pasków:


landszaften urocze, ale trzeba szybko juz do Opavy:


moze jeszcze jeden:

Ceska Ves - Głuchołazy - a potem

Niedziela, 3 sierpnia 2008 · Komentarze(7)
Ceska Ves - Głuchołazy - a potem to juz takie nudy że nie wiem. Wpakowalismy sie w szlak pieszy, było bardzo nudno bo przez jakis czas musielismy rowery przepychac popychać i przenosić przez drzewa, ja sie wywaliłam w krzaki tak ze rower mnie nakrył i w ogole nie mogłam wstać, no nudy po prostu! Takie, że w Jarnołtówku znaleźlilsmy spanie, zostawilismy sakwy i pojechalismy ponudzić się w Górach Opawskich terenowo. Potem wrócilismy do Jarnołtówka.

cos grzebię:


jak usłyszelismy od przechodzących dziewczyn, nastąpniecie na tego kozła w Głuchołazach przynosi pecha. Pobułki w niego wdepnał, nieszczęsny:


rower uzbrojony:


rower ozdobny:


strasznie nudny ten szlak:


paski:


wieża na szlaku przygranicznym w Opawskich:


..i nudny podjazd do niej:


widoczek:


babsko: