Wisła Malinka - Wisła

Piątek, 8 sierpnia 2008 · Komentarze(17)
Wisła Malinka - Wisła (deszcz!)- Ustroń (ciacha!) - potem zielonym szlakiem przez cos czego nie pamietam, ale niech no tylko znajdę mapę - Bielsko Biała. Tam właściwie mieliśmy spać, ale akurat podpasował nam pociag, wiec sie wpakowalismy w niego i do Katowic, a potem z Katowic do Poznania i tez mielismy przygody w pociągu, ale napisze pozniej, bo już nie moge przed tym komputerem....

Podsumowanie:
uczestnicy:

wywrotki chyba jakies cztery
Jatylkopobułki: dwie, jedna z wodowaniem, druga ze skopaniem przez pastucha elektrycznego, obie efektowne
Ja: jedna jakas bez sensu lajtowa, druga efektowna w krzaki z nakryciem sie rowerem
Pany: jedna przy zjezdzie do Medzylesia, złapał Pobułki
Awaria hamulca
Moje koło tylne troche rozcentrowane
ilosc zadrapań i sińców na moich nogach - niepoliczalna
ile schudł Pobułki- nie wiem, ile schudłam ja - tez nie wiem
bardzo piekne landszaften po drodze
best noclegi: u Pani Ani w Kowarach Podgórze oraz u Pani z Malinki
nocleg najbardziej okropny ale bedzie co wspominać: u Pani Dagmar z Opavy która o godzinie 9 rano nas bezceremonialnie wywaliła na ulicę:D
ilość awantur - własciwie to nie wiem ale za wszystkie przepraszam
Potem może jeszcze co dopiszę...

Wielkie podziekowania dla Wojtka który dzielnie znosił moje humory i był super towarzyszem! Podziekowania tez dla Jacka który nam towarzyszył tylko 3 dni niestety. Było bardzo bardzo fajnie i myslę że się udał nam urlop.

W Ustroniu nie dotykaj!


Rowery jada do domu:

Komentarze (17)

Poddaję się... i jest mi głupio, że taki prozaiczny temat poruszyłem... OCZYWIŚCIE masz 100% racji - ważny jest człowiek a nie maszyna. <my_blushes>

aard 20:57 piątek, 15 sierpnia 2008

KOsma, w cukierni Oaza:) Ujęła mnie nazwa:D

tatanka 08:46 czwartek, 14 sierpnia 2008

A ciacha w Ustroniu pewnie jedliście w mojej ulubionej cukierni ;D
Pozdrawiam i popieram, że nie liczy się na czym jeździsz tylko jak i jakie w to wkładasz serce ;D
Buziaki ;)

kosma100 00:59 czwartek, 14 sierpnia 2008

zresztą wsjo rawno moim zdaniem....w zeszłym roku na Jurze spotkalismy na trasie panów na naprawdę starszych typowo juz turystycznych sztywniaczkach...w miejscu gdzie my naszymi góralami mielismy kłopoty. No i oni od lat tam jezdzili. Mnie to jakos nie dziwiło, no bo sama na tym moim wagancie moze nie po górach ale po chęchach na pewno i się na dodatek nigdy nie psuł:D
ważne chyba jest podejscie...mniejsza o mozliwosci roweru...wieksze możliwosci, wiekszy komfort, wiadomo...a podejscie chyba mamy Aard podobne, tak mi sie zdaje...mam nadzieję:)
W kazdym razie dla mnie najwazniejsza jest radocha z jeżdżenia, przygody i poznawania nowych miejsc i ludzi...a czasem przekroczenie jakiejs swojej granicy i pokonanie jakiejs swojej słabosci.

tatanka 22:02 środa, 13 sierpnia 2008

Mój rower to koło górskich tylko stał (ostatnio koło tatankowego), oponki mam 1,6 cala - semisliki, amorek raczej trekkingowy ze skokiem 55 mm i ramkę z napisem Fitness Series :)
Z drugiej strony - co ja tam wiem - jak to mi napisano na jednym z forów "Masz mało postów i ch.. wiesz" :P

pozdrówki

nowygorszyja 20:41 środa, 13 sierpnia 2008

ja tam sie nie znam. jak dla mnie to ja mam górski a wojtek turystyczny....kolezanka moja jezdzila wszedzie w zeszłym na sztywnym garym: no to górski był czy jaki? skoro sztywny? górski sztywniak bezamorowy z oponami agresorami? a ja do zeszłego roku jezdziłam na starym wagancie.
A opony to oboje z Wojtkiem mielismy semislikowe nieagresywne. szwalbe hurikejny. na ramie wojtka podobniez gorzej jest na wybojach. ja tam nie wiem, na jego dżiti nie jechałam....

tatanka 20:36 środa, 13 sierpnia 2008

Uhm. A opony? A amorek? Bo moim zdaniem to jest istotne, istnieją już wszak rowery górskie na kołach 29''. Teoretycznie na wiekszych kołach jest nawet łatwiej, bo łagodniej się przechodzi wyboje (pod warunkiem, że obręcze są odpowiednio mocne i mimo większej długości szprych się nie rozcentrowują) :)

aard 14:43 środa, 13 sierpnia 2008

koła ma 28'. wewtym sensie...

tatanka 13:49 środa, 13 sierpnia 2008

Hm, a w jaki sposób Wojtka rower jest "niegórski"? Na zdjęciach robi wrażenie górskiego...

aard 09:38 środa, 13 sierpnia 2008

Pobułki tez nie ma górskiego. I jezdził ze mną w chęchy na swoim.
Przez Brenną to mielismy jechac ale tam potem było bezasfaltowo jakoś i jakas przełecz a pogoda nie zachecala - tak bysmy sie zdecydowali. Znajde mape to sie wyjasni:)
Na Bałkany mielismy jechac w tym roku, ale koleżanka Aldona miała wypadek w zwiazku z czym wyprawa jest przełozona na rok przyszły....

tatanka 18:34 wtorek, 12 sierpnia 2008

Coś na zielonym szlaku między Ustroniem a BB? Może Szyndzielnia...? Aklbo Dębowiec, ewentualnie jesli nie szczyt, tylko miejscowość, to Brenna chyba. Nie bardzo bez mapy kojarzę, ale może Ci to coś podpowie :)

Gratuluję wielce udanej wyprawy - po troszę zazdroszczę, ale tak troszkę nieszczerze ;) bo na takie chynchy to bym się zyciu nie zdecydował (a przynajmniej dopóki nie kupię roweru górskiego, a nie planuję :p). W związku z powyższym, wielki, WIELKI RESPECT! :)

aA
Rd

PS. Bałkany? Jakie Bałkany? Możliwe, że ja się wybiorę na Bałkany we wrześniu... :)

aard 17:09 wtorek, 12 sierpnia 2008

Cieszę się, że tak uważasz, cieszę się, że mam u Ciebie jakiś kredyt zaufania i jakby co - możesz na mnie liczyć :)
Wykazałaś się inicjatywą, której mi brakowało (aż mi z tego powodu głupio), ale nie rządziłaś się, podobało mi się bardzo i chcę więcej takich wypraw :)

nowychudszyja 10:35 poniedziałek, 11 sierpnia 2008

ta na bałkany sie odbedzie, jak Koleżanka Aldona bedzie juz w swojej zwykłej formie.

tatanka 00:41 poniedziałek, 11 sierpnia 2008

No proszę, proszę, to widzę, że wyprawa była! Tak przypuszczałem, ale... :)
Muszę przeczytać uważniej, chwilowo niestety nie mam czasu :/

aard 00:32 poniedziałek, 11 sierpnia 2008

myslę ze sie sprawdziliśmy jako ekipa:D
mam nadzieje że nie rządziłam za bardzo...i ze to nie ostatni nasz wspólny wypad! Towarzysz na którego można liczyc jest bezcenny;)

tatanka 22:14 niedziela, 10 sierpnia 2008

Hej, ja tez bardzo dziękuje za wszystko. Było super.

Awantur sobie nie przypominam, twoje humory raczej mi nie robiły, mogły co najwyżej wywrzeć jakiś mały, acz pozytywny skutek :)

A Dagmar i jej hodowli grzybów nie zapomnę :D

jatylkopobulki 22:09 niedziela, 10 sierpnia 2008

Sebek Twój koment mi sie wykasował, przepraszam, ale cały wpis musiałam wprowadzac jeszcze raz, bo daty mi sie pokiełbasiły....
Zdjecia beda na pewno...

tatanka 13:07 niedziela, 10 sierpnia 2008
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!