Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2008

Dystans całkowity:558.46 km (w terenie 170.00 km; 30.44%)
Czas w ruchu:27:39
Średnia prędkość:20.20 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:69.81 km i 3h 27m
Więcej statystyk

Poznań - Malta - Gruszczyn

Niedziela, 28 września 2008 · Komentarze(4)
Kategoria z Jacem
Poznań - Malta - Gruszczyn - Uzarzewo - Biskupice -jez Brzostek - Wagowo - jez. Baba, Uli i jeszcze jakieś - Czerniejewo -Lipki - Wierzyce - Pobiedziska - potem jakos przez las i do Biskupic - standardowo do chaty przez Gruszczyn Maltę
piekna pogoda, duzo błądzenia ale po fajnym terenie leśnym, tempo żwawe, z powrotem niezły wiater prosto w pysk, ale w zasadzie głównie przez jakies 7-8 km (ale i tak dało w kość)
łańcuch zmieniony

z Tczewa do Grudziądza.

Sobota, 20 września 2008 · Komentarze(0)
Kategoria w ekipie
z Tczewa do Grudziądza. dokładniej potem...

Chyba mi sie juz nie zachce dokładniej, wiec tak tylko napiszę, że cała trasę dwudniówki wymysliła i opracowała Reaktywowana Pani Aldona, w wycieczce udział brali: Pani Aldona, Pan Maciej, Pan Jacek, oraz ja - martwa wiewiórka alias tatanka.
Pierwszego dnia pogoda była ładniejsza, a drugiego brzydziejsza. Jechało się super mi i pierwszego i drugiego dnia, z tym że drugiego to w deszczyku ale to nic.
Z rzeczy miłych i zaskakujących - prócz widoczków przecudnych - zdaje mi się że to było w Gniewie - poczułam sie jak w Rumunii ponieważ gdy Pani Sprzedawczyni w sklepie zobaczyła że się rozsiedliśmy na schodach w celach konsumpcyjnych, wysłała córkę w celu zaproszenia do środka sklepu (przeciez nie bedziecie jeść w tym zimnie) Córka przyniosła nawet krzesło oraz zaproponowała usiaść sobie na ciepłym kaloryferze czy czymś tam. Życzliwość ludzka jak w Rumunii:)
Koniecznie trzeba odnotować że na kolację zjedliśmy przyrządzone przez Pana Macieja spagetti carbonara bardzo dobre i sycące (brawa oklaski fanfary). Popisu kulinarnego Pan Maciej dokonał w aneksie kuchennym niestety okrutnie zasyfionym, gdzie rosły dziady w garach a o czysty talerzyk było tak trudno jak o żyrafę na antarktydzie (Pani właścicielka skądinąd bardzo sympatyczna, ale mogłaby troszke posprzątac...) Nie bardzo też szlo znalezc jakis sztuciec do zamieszania albo płyn do domycia czegoś:) Ale to nic, skoro jedzenie się udało bardzo smaczne a pod prysznicami czy w łóżkach juz tak nie straszyło jak w aneksie.
Nastepnego dnia z przygod kulinarnych to zjedliśmy kupy kupione w cukierni, to było takie dziwne czarne cos bardzo duże słodkie i elastyczne i nie dało się całego zjeśc od razu...
Życzliwośc ludzka tez nas napotkala w Toruniu gdzie Pan nam schował rowery w bezpiecznym miejscu na czas konsumpcji we wewnętrzu restauracji (bo za zimno bylo na dworze jeść)
Z innych przygód to Kolega Pan Jacek zostawił części garderoby u Pani z miejscówki noclegowej czym był bardzo straumowany, ale Pani wszystko błyskawicznie przysłała w kopercie bąbelkowej:D
W pociągu do Poznania musieliśmy wypić troche wódki żeby się nie przeziębić (no i sie nie przeziębiliśmy)
Wycieczka była świetna.

wyjazd przygodowo-spożywczy. Wyjechaliśmy

Niedziela, 7 września 2008 · Komentarze(12)
Kategoria z Jacem
wyjazd przygodowo-spożywczy. Wyjechaliśmy dośc późno i w planach wcale nie było 100 km. Najpierw na Maltę, potem na Gruszczyn, potem na żurek do Tuczna, żurku nie było ale bardzo dobra gulaszowa, Jacek dostał prawie gulasz tyle że bez kaszy, ja dostałam wersję bardziej płynną. Potem wspólną decyzją udaliśmy się tempem zwawym do Skoków przez Paszczę Zielonkę na gofry. Jak już te gofry w Skokach zjedliśmy to zrobiło się ciemno a do Poznania bylo hoho albo jeszcze dalej i bardzo po omacku przejechaliśmy przez Paszczę z powrotem, po drodze mielismy jeszcze bardzo ładny zachój slońca i wystraszoną sarnę oraz pajaki mutanty na przystanku autobusowym gdzie zjadlam baton. Zgubiłam też cholerną lampkę tylną podczas jazdy przez las po ciemaku, wiec jutro będę musiała sobie jakąś kupić po jaśniaku. Było super i okazało się że jednak dżipies się czasem przydaje. Weekend bardzo mi się udał, w sobotę fajowa wycieczka z Pobułki a w niedzielę fajowa wycieczka z Jackiem. Wielkie dzieki dla Was Panowie:)

Aard przypuszczam że Ci się nie podoba mój nowy avatar, no ale przez jakis czas taki będzie...adekwatny do nastroju:) Chociaż dzięki temu że łikend takie cudo, to jest on dużo lepszy!

po wzgórzach trzebnickich

Sobota, 6 września 2008 · Komentarze(6)
po wzgórzach trzebnickich z Jatylkopobułki który mnie do wycieczki poniekąd na moja własną prośbe zmusił. I super, bo w tym stanie psychofizycznym sobota w domu byłaby nie do zniesienia. Bigfenks!
No i tak: Wzgórza Trzebnickie - cudo, Święty Franciszek Praktyczny -co najmniej zatrważający (to chyba będzie ozdoba kolekcji Świętych Patronów Wiejsko Miejskich), fizycznie oboje z Pobułki byliśmy nie bardzo w formie - ja: rózne takie dolegliwości a Pobułki ostatnie kaemy z bolącym niebagatelnie kolanem, pogoda -upalna, nastroje mimo dolegliwości - lesersko wesołe (i to najważniejsze!), no i wstydliwa sprawa, oboje znowu żeśmy palili ćmiki niestety...

pojechałam wywalić gdzies agresję

Środa, 3 września 2008 · Komentarze(2)
pojechałam wywalić gdzies agresję a przy okazji podlać kwiatki i zobaczyć co z Danusią. Wlokłam sie w jedna stronę, a w druga troche szybciej za sprawą jakiegos chłopaka ktorego wyprzedziłam gdzies na Hetmańskiej.