po wzgórzach trzebnickich z Jatylkopobułki który mnie do wycieczki poniekąd na moja własną prośbe zmusił. I super, bo w tym stanie psychofizycznym sobota w domu byłaby nie do zniesienia. Bigfenks! No i tak: Wzgórza Trzebnickie - cudo, Święty Franciszek Praktyczny -co najmniej zatrważający (to chyba będzie ozdoba kolekcji Świętych Patronów Wiejsko Miejskich), fizycznie oboje z Pobułki byliśmy nie bardzo w formie - ja: rózne takie dolegliwości a Pobułki ostatnie kaemy z bolącym niebagatelnie kolanem, pogoda -upalna, nastroje mimo dolegliwości - lesersko wesołe (i to najważniejsze!), no i wstydliwa sprawa, oboje znowu żeśmy palili ćmiki niestety...
Komentarze (6)
Tatanko, bo na trzysetkem to faktycznie nie byłby chyba najlepszy pomysł. Jak ktoś chce zrobić życiowego maksa, to ważne jest, aby jechał optymalnym tempem, czyli aby nie musiał się do nikogo dostosowywać (i wszystko jedno czy w górę czy w dół). Takie jest moje zdanie :) A na stopięćdziesiątkem, to czemu nie? E? :)
A w ogóle jest cień szansy, że w okolicach 5-7 października będziemy z Huann wracać z z rowerowej wyprawy do Niemiec przez okolice Poznania. Może wtedy by się udało...? Ale musielibyśmy być w innym kontakcie niż via komentarze, bo z dostępem do netu może być kiepsko. Niby jest coś takiego w komórce, ale jednak nie zawsze działa jak powinno, no i sporo kosztuje ;) Ale na początek może być tak: aard@gazeta.pl E? :)
ech, pamiętam jak to pod wiatr w upał musiałem z północy podjechać pod te Kocie Góry na trasie do Trzebnicy... potem leżałem kwadrans na murku w cieniu na rynku tego zacnego grodu :)
Wzgórza Trzebnickie to świetne miejsce na rowering, moijem zdaniem skromnem :) No i widzę, że coraz dalej od Poznania się zapuszczacie, więc może niedługo wpadniecie do Łodzi? :) Byleby nie wcześniej niż w przyszły weekend, bo ja po wczorajszym jestem taka betka, że nie wiem kiedy dam radę wsiąść na rower ;)