Poznań - Malta -Gruszczyn - Biskupice - nad jez Brzostek - i z powrotem tą samą drogą. Nad Brzostkiem zaczęło troche padac, ale przestało. W powrotnej drodze najpierw spotkalismy Pustynną Burzę z Maciejem a potem Dejota.
z dobrymi znajomymi growianami do sniezycowego jaru popatrzeć jak co roku na tutejszą wiosenną atrakcję czyli łany śnieżyczek. bardzo wesoło, potem zaczęło mżyć, ale nie szkodzi. wracając, już w poznaniu miałam już jakiś zjazd kondycyjny , no ale nie dziwota, sporo czasu nie jezdziłam i miałam jakieś okropne przeziębienie które się ciągnęło dwa tygodnie. Zjazdem się specjalnie nie przejęłam, było bardzo fajnie i tak, teren chęchy błocko i piach i wataha durnych psów beagle czy jak im tam.....a przede wszystkim miłe towarzystwo. niedzielę uznałabym za zajebiście udaną gdyby nie to że teraz jeszcze muszę siąść do pracy....:/ ale za to przewietrzona:D