Ponieważ Wojtek się przyznał, że nigdy nie był w Gieczu, postanowiliśmy tam pojechać. Poznań - standardem dp Swaja - Góra - aaaa, nie chce mi się wpisywać dokładnej trasy... w każdym razie na pewno Kociałkowa Górka - Nekielka - Stroszki- Giecz - z Giecza prosto do Środy, a ze Środy (już bez Wojtka) przez Jarosławiec a potem polami i asfaltami do Poznania. Na Malcie spotkaliśmy Aldonę i Macieja. Giecz co prawda Wojtkowi tyłka nie zerwał (w sensie: Wojtek się nie zachwycił) za to wycieczkę należy zaliczyć do udanych miedzy innymi z powodu skolekcjonowania aż 3 Świętych Wawrzyńców...
baba w płocie w Górze:
Zazieleniony Wawrzyniec z Chłapowa:
Święty Wawrzyniec z Dębicza:
Wąskotorówka w Środzie Wielkopolskiej:
Ale fart dzisiaj - trzeci Wawrzyniec! Z Jarosławca.
Wycieczka z Jackiem (JPBike) i z Krzychem (nie wiem czy jest na bikestatsie) Poznań - Puszczykowo - Mosina - Śrem - Dolsk - oględziny trasy mega maratonu - powrót przez Śrem, Rogalin, i potem przez Wiórek do Poznania. Wycieczka świetna, w życiu tak szybko nie byłam w Dolsku (2 godz i ok. 20 minut) - a to 60 km jest, i wiaterek, chociaż nie tak silny, to jednak zawiewał w sposób nie przyspieszający:) Potem oględziny trasy też fajne, ja co prawda nie startuję, ale to co z tego. Jednak myslałam, że trasa będzie poprowadzona z tej strony Dolska, gdzie są wyższe wzniesienia. Pooglądaliśmy trasę, troszkę popadało, ale niewiele, świeciło słońce, spotkaliśmy jesczez dwóch oglądających trasę rowerzystów. I na chwilę (szkoda że tak krótko) dołaczył do nas Wojtek Jatylkopobułki. Zdjęć nie robiłam, ale Jacek trzaskał foty aż miło. Nie wiem ile było km terenowych, jak Jacek wpisze u siebie, to zwalę od niego, bo te wpisałam na chybił trafił. Było bardzo fajnie, ale kilometrów wyszło kapkę więcej niż przewidzianych wcześniej:) Jak pożegnałam się z chłopakami, to już bezwstydnie i radośnie do chaty się wlokłam. A tak, to mieliśmy tempo, powiedziałabym, turystyczne szybkie. Oczywiście nie wszędzie, ale dojazdowo na pewno... Drodzy Koledzy, było super. Aha, teraz już wiem, że kolega Krzychu to Maks.:)
Ponieważ aż mnie skręcało, żeby nie pracować, tylko pojeździć, podłaczyłam sie do Wojtka i razem pojechaliśmy w kierunku jego miasta rodzinnego. Ale jakoś zbytnio sie nie spieszyliśmy, toteż właściwie to Wojtek mnie odprowadził ostatecznie - na pociąg w Mieszkowie. Stamtąd z powrotem do Poznania.
Poznań - do Zaniemyśla przez Kórnik - potem do Środy Wielkopolskiej - ze Środy trochę asfaltem, a trochę błockiem polnym, bo dżipies Jacka się rozszalał i postanowił wyprowadzić nas (dosłownie) w pole. Do Środy ze Złym Człowiekiem który pojechał tylko Po Bułki. Ciekawa jestem, czy to on nie ma jakiegoś związku z czwartkowym domniemanym pożarem (??) Archiwum Państwowego. Pożar ten co prawda chyba własciwie się nie odbył, jednak straż pożarna była na miejscu, ponieważ sama ją widziałam na własne oczy. Jednak było to w czwartek, a nie w sobotę, własciwie nie ma to nic z dniem dzisiejszym wspólnego, poza miejscem spotkania się ze Złym Człowiekiem - własnie pod Archiwum Państwowym. Tak czy inaczej, setka pękła:) Bardzo dziękuję Wojtkowi za pozyczenie kurtki. Oraz za wszystko inne. Aha, dodam jeszcze, ze bardzo się cieszę, że nareszcie mogłam pojeździć.
Do Jarocina pociągiem, a potem w towarzystwie Złego Człowieka Jatylkopobułki do Środy. Kędy nas prowadził, on sam tylko wie. Okazało się, że przed Solcem da się kawałek terenem jechać, to jest wałem, z którego juz stopniało, spłynęło i wyschło - ale nie wiadomo jaki kawałek. Potem podobnie jak wczoraj, przez most, a potem trochę inaczej, bo nie przez Przymiarki, ale za to przez Sulęcinek (muszę poprawić wczorajszy Sulejówek czy co tam wpisałam), potem przez Garby, i do Środy, gdzie Wojtek wrócił do Jaro, przedtem wypijając dwie kawy, a my z Jacem pojechaliśmy do Poznania, przedtem zjadając pizzę i makaron. Wygląda na to, że wiosna na całego zamierza wkroczyć. W mieście są aleje kup w miejscach gdzie były zaspy, natomiast poza miastem w miejscach zasp, np w rejonie wiosek, zauważylismy aleje butelek i buteleczek po napojach rozweselajacych (ale nie wszędzie!) i oraz od czasu do czasu jakieś martwe zwierzę. Widac tez było o wiele milsze aspekty wiosny, czyli jakies inne kolory niż biały i szary...
trasa: Jarocin - do Chociczy to wie Wojtek, jak - Solec, Sulęcinek, Garby, Środa, POdgaj, Pławce, Czerlejno, Trzek Duży, Gowarzewo, Tulce, Poznań, pojechaliśmy przez Maltę, żeby przy źródełku trochę odbłocić rowery.
pociągiem do Jarocina, stamtąd pod wodzą JaTylkoPobułki Znanego tez jako Zły Człowiek do Środy Wlkp. Piękna pogoda i wycieczka extra, po drodze przejechalismy przez polowanie.
do Jarocina pekapem. Z Jarocina z Wojtkiem przez różne miejscowości z których nazw zapamietałam Chociczę, Murzynowo Leśne i Teresę. Chcieliśmy wjechać na Górę Konwaliową ale nie znaleźliśmy kędy to zrobić. Dużo śniegu i lodu. Dojechaliśmy do Środy i stamtąd wrociłam do Poznania. Rower jak bałwan ja też jak bałwan. Mam tez fotkę bałwana prawdziwego ale nie chce mi sie na razie zamieszczać.
Miało być do Giecza ale nie było ponieważ growi odwołało. Wojtek jednak chciał jechać więc postanowilismy pojechać razem. Pojechalismy w kierunku Jarocin zakładając ze jedziemy a jakby co to wejdziemy w pociąg i Wojtek w swoja a ja z powrotem. Tak i zrobiliśmy. Wyjechalismy z miasta a tam zadymka i zamiotka snieżna. Miejscami dosc sliśko, wiatr czasem naprzeciwryjny ale głównie boczny , cały czas mnie spychało na pobocze. Było bardzo smiesznie ponieważ zaspy miejscami były spore, a i nie brakowalo podstepnych zasadzek w postaci kałuż niby zamarznietych i przykrytych sniegiem ale lód pekał nawet pod chudą wiewiórką. Dojechaliśmy do Środy i tam na dworcu sie pożegnalismy, po zjedzeniu bardzo dobrych nalesników. Widzieliśmy jakies 7 saren, jednego lisa bardzo blisko oraz dziwnego zająca. Wyjazd bardzo udany. Wojtek a za nim nicość:
Giant w zaspie:
zasadzka: tu sobie jechałam i nagle trzask chlup i kupa śmiechu: