do Dolska popatrzeć na trasę
Niedziela, 28 marca 2010
· Komentarze(9)
Kategoria niekoniecznie po bułki, w ekipie
Wycieczka z Jackiem (JPBike) i z Krzychem (nie wiem czy jest na bikestatsie)
Poznań - Puszczykowo - Mosina - Śrem - Dolsk - oględziny trasy mega maratonu - powrót przez Śrem, Rogalin, i potem przez Wiórek do Poznania.
Wycieczka świetna, w życiu tak szybko nie byłam w Dolsku (2 godz i ok. 20 minut) - a to 60 km jest, i wiaterek, chociaż nie tak silny, to jednak zawiewał w sposób nie przyspieszający:) Potem oględziny trasy też fajne, ja co prawda nie startuję, ale to co z tego. Jednak myslałam, że trasa będzie poprowadzona z tej strony Dolska, gdzie są wyższe wzniesienia. Pooglądaliśmy trasę, troszkę popadało, ale niewiele, świeciło słońce, spotkaliśmy jesczez dwóch oglądających trasę rowerzystów. I na chwilę (szkoda że tak krótko) dołaczył do nas Wojtek Jatylkopobułki.
Zdjęć nie robiłam, ale Jacek trzaskał foty aż miło. Nie wiem ile było km terenowych, jak Jacek wpisze u siebie, to zwalę od niego, bo te wpisałam na chybił trafił.
Było bardzo fajnie, ale kilometrów wyszło kapkę więcej niż przewidzianych wcześniej:)
Jak pożegnałam się z chłopakami, to już bezwstydnie i radośnie do chaty się wlokłam. A tak, to mieliśmy tempo, powiedziałabym, turystyczne szybkie. Oczywiście nie wszędzie, ale dojazdowo na pewno...
Drodzy Koledzy, było super.
Aha, teraz już wiem, że kolega Krzychu to Maks.:)
Poznań - Puszczykowo - Mosina - Śrem - Dolsk - oględziny trasy mega maratonu - powrót przez Śrem, Rogalin, i potem przez Wiórek do Poznania.
Wycieczka świetna, w życiu tak szybko nie byłam w Dolsku (2 godz i ok. 20 minut) - a to 60 km jest, i wiaterek, chociaż nie tak silny, to jednak zawiewał w sposób nie przyspieszający:) Potem oględziny trasy też fajne, ja co prawda nie startuję, ale to co z tego. Jednak myslałam, że trasa będzie poprowadzona z tej strony Dolska, gdzie są wyższe wzniesienia. Pooglądaliśmy trasę, troszkę popadało, ale niewiele, świeciło słońce, spotkaliśmy jesczez dwóch oglądających trasę rowerzystów. I na chwilę (szkoda że tak krótko) dołaczył do nas Wojtek Jatylkopobułki.
Zdjęć nie robiłam, ale Jacek trzaskał foty aż miło. Nie wiem ile było km terenowych, jak Jacek wpisze u siebie, to zwalę od niego, bo te wpisałam na chybił trafił.
Było bardzo fajnie, ale kilometrów wyszło kapkę więcej niż przewidzianych wcześniej:)
Jak pożegnałam się z chłopakami, to już bezwstydnie i radośnie do chaty się wlokłam. A tak, to mieliśmy tempo, powiedziałabym, turystyczne szybkie. Oczywiście nie wszędzie, ale dojazdowo na pewno...
Drodzy Koledzy, było super.
Aha, teraz już wiem, że kolega Krzychu to Maks.:)