Pomysł na dzisiejszą wycieczkę urodził się następująco: wzięłam mapę, popatrzyłam na jakiś lasek mniej więcej około 50 km od Poznania, gdzie zaznaczona była jakaś tam wieża. Powiedziałam: chodź, jedziemy poszukać tej wieży, no i pojechaliśmy. Ale żeśmy nie znaleźli, chyba jej tam nie ma:) Ewentualnie, może jest to wieża dla chomików...
wczoraj nie jeździliśmy, ponieważ podczas wykonywania figury tanecznej (coś a la taniec góralski, albo może kozacki) w piątek nadwerężyłam prawy kciuk. Rano w sobotę kciuk bolał, był sinawy i opuchnięty. Najbliżej miałam do pisaków, sprawdziłam więc czy mogę rysować, a potem wstałam i sprawdziłam czy mogę trzymać kierownicę. Pisak się dało, a kierę tak sobie. Na szczęście w niedzielę kierę można juz było w miarę trzymać i można było się przejechać.
nie wszędzie szło jak z płatka:
jak nie trzeba przez to przełazić, to nawet jest urokliwe:
najpierw standardowo do Zielonki, a juz w Zielonce w kierunku północnym, nie zwracając uwagi na szlaki, bo i tak zgubiłam mapę Paszczy. W ten sposób do Skoków, a potem do rzeki Mała Wełna. Potem powrót przez Murowana Goślinę.