Wycieczka z Jackiem (JPBike) i z Krzychem (nie wiem czy jest na bikestatsie) Poznań - Puszczykowo - Mosina - Śrem - Dolsk - oględziny trasy mega maratonu - powrót przez Śrem, Rogalin, i potem przez Wiórek do Poznania. Wycieczka świetna, w życiu tak szybko nie byłam w Dolsku (2 godz i ok. 20 minut) - a to 60 km jest, i wiaterek, chociaż nie tak silny, to jednak zawiewał w sposób nie przyspieszający:) Potem oględziny trasy też fajne, ja co prawda nie startuję, ale to co z tego. Jednak myslałam, że trasa będzie poprowadzona z tej strony Dolska, gdzie są wyższe wzniesienia. Pooglądaliśmy trasę, troszkę popadało, ale niewiele, świeciło słońce, spotkaliśmy jesczez dwóch oglądających trasę rowerzystów. I na chwilę (szkoda że tak krótko) dołaczył do nas Wojtek Jatylkopobułki. Zdjęć nie robiłam, ale Jacek trzaskał foty aż miło. Nie wiem ile było km terenowych, jak Jacek wpisze u siebie, to zwalę od niego, bo te wpisałam na chybił trafił. Było bardzo fajnie, ale kilometrów wyszło kapkę więcej niż przewidzianych wcześniej:) Jak pożegnałam się z chłopakami, to już bezwstydnie i radośnie do chaty się wlokłam. A tak, to mieliśmy tempo, powiedziałabym, turystyczne szybkie. Oczywiście nie wszędzie, ale dojazdowo na pewno... Drodzy Koledzy, było super. Aha, teraz już wiem, że kolega Krzychu to Maks.:)
Ponieważ aż mnie skręcało, żeby nie pracować, tylko pojeździć, podłaczyłam sie do Wojtka i razem pojechaliśmy w kierunku jego miasta rodzinnego. Ale jakoś zbytnio sie nie spieszyliśmy, toteż właściwie to Wojtek mnie odprowadził ostatecznie - na pociąg w Mieszkowie. Stamtąd z powrotem do Poznania.
Na rosyjski Waggiem, a potem na basaj samo schodem z koleżankami. na basenie trener kazał nam pływac dwusetkami, dwusteka tym, dwusteka tamtym, a także mieliśmy ćwiczenie jedno dosc straszne, przy którym już w trzeciej serii złapał mnie skurcz i nie puszczał, a serii było 8. Wychlorowana i zadowolona.
Poznań - do Zaniemyśla przez Kórnik - potem do Środy Wielkopolskiej - ze Środy trochę asfaltem, a trochę błockiem polnym, bo dżipies Jacka się rozszalał i postanowił wyprowadzić nas (dosłownie) w pole. Do Środy ze Złym Człowiekiem który pojechał tylko Po Bułki. Ciekawa jestem, czy to on nie ma jakiegoś związku z czwartkowym domniemanym pożarem (??) Archiwum Państwowego. Pożar ten co prawda chyba własciwie się nie odbył, jednak straż pożarna była na miejscu, ponieważ sama ją widziałam na własne oczy. Jednak było to w czwartek, a nie w sobotę, własciwie nie ma to nic z dniem dzisiejszym wspólnego, poza miejscem spotkania się ze Złym Człowiekiem - własnie pod Archiwum Państwowym. Tak czy inaczej, setka pękła:) Bardzo dziękuję Wojtkowi za pozyczenie kurtki. Oraz za wszystko inne. Aha, dodam jeszcze, ze bardzo się cieszę, że nareszcie mogłam pojeździć.
z duszą na ramieniu, bo nie wiedziałam, czy nie będę musiała wyjśc z wody. Coś mi się przedziwnego stało w kolano parę dni temu - nie uderzyłam się, nie przesiliłam, a bolalo jak wściekłe. Możliwe, że "zawiałam" czy też "przeziębiłam"? Trzy dni niemalże nie mogłam chodzić, na czwarty spora poprawa. Na szczęście na basenie tylko żabką nie dawało się pływać.