z Tczewa do Grudziądza.
Sobota, 20 września 2008
· Komentarze(0)
Kategoria w ekipie
z Tczewa do Grudziądza. dokładniej potem...
Chyba mi sie juz nie zachce dokładniej, wiec tak tylko napiszę, że cała trasę dwudniówki wymysliła i opracowała Reaktywowana Pani Aldona, w wycieczce udział brali: Pani Aldona, Pan Maciej, Pan Jacek, oraz ja - martwa wiewiórka alias tatanka.
Pierwszego dnia pogoda była ładniejsza, a drugiego brzydziejsza. Jechało się super mi i pierwszego i drugiego dnia, z tym że drugiego to w deszczyku ale to nic.
Z rzeczy miłych i zaskakujących - prócz widoczków przecudnych - zdaje mi się że to było w Gniewie - poczułam sie jak w Rumunii ponieważ gdy Pani Sprzedawczyni w sklepie zobaczyła że się rozsiedliśmy na schodach w celach konsumpcyjnych, wysłała córkę w celu zaproszenia do środka sklepu (przeciez nie bedziecie jeść w tym zimnie) Córka przyniosła nawet krzesło oraz zaproponowała usiaść sobie na ciepłym kaloryferze czy czymś tam. Życzliwość ludzka jak w Rumunii:)
Koniecznie trzeba odnotować że na kolację zjedliśmy przyrządzone przez Pana Macieja spagetti carbonara bardzo dobre i sycące (brawa oklaski fanfary). Popisu kulinarnego Pan Maciej dokonał w aneksie kuchennym niestety okrutnie zasyfionym, gdzie rosły dziady w garach a o czysty talerzyk było tak trudno jak o żyrafę na antarktydzie (Pani właścicielka skądinąd bardzo sympatyczna, ale mogłaby troszke posprzątac...) Nie bardzo też szlo znalezc jakis sztuciec do zamieszania albo płyn do domycia czegoś:) Ale to nic, skoro jedzenie się udało bardzo smaczne a pod prysznicami czy w łóżkach juz tak nie straszyło jak w aneksie.
Nastepnego dnia z przygod kulinarnych to zjedliśmy kupy kupione w cukierni, to było takie dziwne czarne cos bardzo duże słodkie i elastyczne i nie dało się całego zjeśc od razu...
Życzliwośc ludzka tez nas napotkala w Toruniu gdzie Pan nam schował rowery w bezpiecznym miejscu na czas konsumpcji we wewnętrzu restauracji (bo za zimno bylo na dworze jeść)
Z innych przygód to Kolega Pan Jacek zostawił części garderoby u Pani z miejscówki noclegowej czym był bardzo straumowany, ale Pani wszystko błyskawicznie przysłała w kopercie bąbelkowej:D
W pociągu do Poznania musieliśmy wypić troche wódki żeby się nie przeziębić (no i sie nie przeziębiliśmy)
Wycieczka była świetna.
Chyba mi sie juz nie zachce dokładniej, wiec tak tylko napiszę, że cała trasę dwudniówki wymysliła i opracowała Reaktywowana Pani Aldona, w wycieczce udział brali: Pani Aldona, Pan Maciej, Pan Jacek, oraz ja - martwa wiewiórka alias tatanka.
Pierwszego dnia pogoda była ładniejsza, a drugiego brzydziejsza. Jechało się super mi i pierwszego i drugiego dnia, z tym że drugiego to w deszczyku ale to nic.
Z rzeczy miłych i zaskakujących - prócz widoczków przecudnych - zdaje mi się że to było w Gniewie - poczułam sie jak w Rumunii ponieważ gdy Pani Sprzedawczyni w sklepie zobaczyła że się rozsiedliśmy na schodach w celach konsumpcyjnych, wysłała córkę w celu zaproszenia do środka sklepu (przeciez nie bedziecie jeść w tym zimnie) Córka przyniosła nawet krzesło oraz zaproponowała usiaść sobie na ciepłym kaloryferze czy czymś tam. Życzliwość ludzka jak w Rumunii:)
Koniecznie trzeba odnotować że na kolację zjedliśmy przyrządzone przez Pana Macieja spagetti carbonara bardzo dobre i sycące (brawa oklaski fanfary). Popisu kulinarnego Pan Maciej dokonał w aneksie kuchennym niestety okrutnie zasyfionym, gdzie rosły dziady w garach a o czysty talerzyk było tak trudno jak o żyrafę na antarktydzie (Pani właścicielka skądinąd bardzo sympatyczna, ale mogłaby troszke posprzątac...) Nie bardzo też szlo znalezc jakis sztuciec do zamieszania albo płyn do domycia czegoś:) Ale to nic, skoro jedzenie się udało bardzo smaczne a pod prysznicami czy w łóżkach juz tak nie straszyło jak w aneksie.
Nastepnego dnia z przygod kulinarnych to zjedliśmy kupy kupione w cukierni, to było takie dziwne czarne cos bardzo duże słodkie i elastyczne i nie dało się całego zjeśc od razu...
Życzliwośc ludzka tez nas napotkala w Toruniu gdzie Pan nam schował rowery w bezpiecznym miejscu na czas konsumpcji we wewnętrzu restauracji (bo za zimno bylo na dworze jeść)
Z innych przygód to Kolega Pan Jacek zostawił części garderoby u Pani z miejscówki noclegowej czym był bardzo straumowany, ale Pani wszystko błyskawicznie przysłała w kopercie bąbelkowej:D
W pociągu do Poznania musieliśmy wypić troche wódki żeby się nie przeziębić (no i sie nie przeziębiliśmy)
Wycieczka była świetna.