O rany - udało się:)
Sobota, 21 czerwca 2008
· Komentarze(14)
Kategoria niekoniecznie po bułki
O rany - udało się:)
wpiszę dokładna trasę, jak tylko otworzę sobie piwo:)
wycieczka w towarzystwie jatylkopobulki - dzięki wielkie - bez Ciebie by sie nie udało i nie byłby tak fajowo:)
A było to tak: GUN, czyli Grupa Upośledzonych Nawigacyjnie postanowiła sprawdzić czy da rade z wiekszym kilometrażem.
Razem z jatylkopobulki wyruszyliśmy z Poznania.
Dokladna trasa:
Poznań Malta - szlakiem na Gruszczyn -Uzarzewo - Biskupice - Promienko -Promno -Pobiedziska -Polska Wieś - Gołuń -Wierzyce -Lipki - Czerniejewo.
W Czerniejewie zeżarliśmy lody.
dalej: Czerniejewo - Pakszyn - Szczytniki Czerniejewskie -Jelitowo -Grotkowo -Karsewo - Witkowo -Strzyżewo Witkowskie -Wiekowo -Powidz.
W Powidzu kolejne lody, kanapki i sesja zdjęciowa ze św. Franciszkiem z Asyżu oraz sw. Wawrzyńcem.
Potem wkoło jeziora - najpierw asfalt, potem teren - niestety, duże i ładne jezioro zabudowane daczami wątpliwej urody...na szczęście potem już był las.
Wkoło jeziora następujące miejscowości: Rzymachowo, Polanowo, Zdroje,Kochowo, Giewartów, Kosewo, Lipnica, Ostrowo.
I tu zaczeły się schody, bo chcieliśmy w las wjechać szlakiem ktory byl jednak jakos tylko na mapie, ale odchodził od drogi koło kaplicy, więc jakos sie zorientowaliśmy i póżniej ewentualnie po tych tam słupkach w lesie na których nastapiła zgodność z mapą:D
Po czym zauwazyliśmy nareszcie jeden znak tego enigmatycznego szlaku i punkt charakterystyczny - dąb stary grubas spod którego również mamy zdjęcie i jak jatylkopobulki mi je pozyczy to je nawet może umieszczę;)
Potem nastąpiła seria małych errorów leśnych, jako że szlak oznakowany był jak był, a właściwie nie był, wylądowaliśmy dalej niż bliżej, ale z pomocą dobrych ludzi w końcu dotarliśmy (ładną polną drogą) na asfalt który nas miał doprowadzić do Słowikowa.
Słowikowo - Kamieniec - Szydłowo -Płaczkowo - wzdłuż jeziora Szydłowskiego cały czas, a celem bylo teraz Wylatowo gdzie miejscowi kosmici zostawiają ślady w zbożu. Jednakże w tym roku nie zdążyli jeszcze tego uczynić, więc nieco zawiedzeni zawróciliśmy, i chcieliśmy teraz dotrzeć do Trzemeszna.
Niestety znowu error dał o sobie znać i nie wiem jakim cudem, ale znów znaleźliśmy sie w Szydłowie:D
W Trzemesznie mieliśmy zaplanowany obiad czy coś w tym stylu, więc zebraliśmy sie do kupy i ruszyliśmy do Trzemeszna, przez Zieleń.
Wreszcie się nam udało w tym Trzemesznie znaleźć, i zjedliśmy tam ciepły posiłek, niezbyt może ekscytujący , ale zawsze ciepły...
Z Trzemeszna ruszyliśmy na Rudki - Kozłówko -Kozłowo - Strzyżewo Kościelne i gdzies tu po drodze znowu nastapił error (no w końcu to GUN jechal:) i nie wiem dlaczego przestaliśmy uważać gdzie zachodzi słońce, i znowu żesmy zjechali gdzies jakos inaczej...
No ale znowu pomogli dobrzy ludzie - i dotarliśmy do Gniezna.
Gniezno - Piekary - Braciszewo - Owieczki - i tu stuknęło nam 200 km wiec z tej okazji oczywiście zrobiliśmy sobie zdjęcie przy którym z czegos okropnie się smialiśmy ale teraz za cholerę nie pamiętam z czego, bardzo możliwe, ze z niczego, co by sie nadawało do powtórzenia...
Owieczki - Komorowo - i tu stało sie jasne że jatylkopobuli niekoniecznie zdązy na pociąg...kurde...i znowu się spieszyć!
Komorowo - Lednogóra - tu pocięliśmy do Pobiedzisk niestety okropna trasą na Poznań szybką, ale w Pobiedziskach daliśmy sobie z nią siana i pojechaliśmy drogą na Kostrzyń. Skręciliśmy na Górę, potem dojechaliśmy jakoś do Gortartowa (już ciemno było i poginaliśmy przez jakies pole) i w Gortartowie znowu cud - akurat przejeżdżaliśmy koło podwórka kolegi mojego Jędrka, który akurat na dodatek był na rowerze!
Poproszony o pokazanie jak najszybszej drogi do Poznania podprowadził nas kawałek, a potem juz po omacku i instynktownie (juz naprawde było ciemno) dotarliśmy wreszcie przez Zieliniec na Maltę.
Stamtąd szybko na Dworzec Główny - kupno biletu - odprowadziłam towarzysza jatylkopobuli na peron - i mogłam wracac do chaty...tylko ze zapomniałam że na Kaponierze cos majstrują...
Ale w końcu dotarłam...po drodze zakupując piwo, żeby uczcić moje małe zwycięstwo.
Wycieczka odbyła się przy ładnej pogodzie, dobrych humorach, troche ino wiatry byly niesprzyjające, to znaczy z naprzeciwka (już jak jechalismy na zachód głównie) ale nic to, bo się udało:D
Gdzie jechać - wymyslił jatylkopobulki -dokładną trasę zaplanowałam ja, pobulki nadzorował (czasem) jej zgodność ze stanem rzeczywistym.
I to by było na tyle.
jeszcze fotka, zrobił jatylkopobulki (mój aparat -popsuty na zawsze:(...takie ładne niebieske te...
a w Powidzu nie mogłam sie oprzeć pokusie zrobienia sobie zdjęcia, to znaczy, pobułki zrobił na moja prośbę fotkę: dobrotliwy św. Franciszek i naburmuszona ja:
pod starym dębem grubasem na szlaku ktory był tylko na mapie probujemy obczaić gdzie u diabła jestesmy:
jesteśmy bardzo zadowoleni, bo własnie pokonaliśmy 200,22 km (ale fajna liczba) w miejscowości Owieczki (tez niezła nazwa:)
wpiszę dokładna trasę, jak tylko otworzę sobie piwo:)
wycieczka w towarzystwie jatylkopobulki - dzięki wielkie - bez Ciebie by sie nie udało i nie byłby tak fajowo:)
A było to tak: GUN, czyli Grupa Upośledzonych Nawigacyjnie postanowiła sprawdzić czy da rade z wiekszym kilometrażem.
Razem z jatylkopobulki wyruszyliśmy z Poznania.
Dokladna trasa:
Poznań Malta - szlakiem na Gruszczyn -Uzarzewo - Biskupice - Promienko -Promno -Pobiedziska -Polska Wieś - Gołuń -Wierzyce -Lipki - Czerniejewo.
W Czerniejewie zeżarliśmy lody.
dalej: Czerniejewo - Pakszyn - Szczytniki Czerniejewskie -Jelitowo -Grotkowo -Karsewo - Witkowo -Strzyżewo Witkowskie -Wiekowo -Powidz.
W Powidzu kolejne lody, kanapki i sesja zdjęciowa ze św. Franciszkiem z Asyżu oraz sw. Wawrzyńcem.
Potem wkoło jeziora - najpierw asfalt, potem teren - niestety, duże i ładne jezioro zabudowane daczami wątpliwej urody...na szczęście potem już był las.
Wkoło jeziora następujące miejscowości: Rzymachowo, Polanowo, Zdroje,Kochowo, Giewartów, Kosewo, Lipnica, Ostrowo.
I tu zaczeły się schody, bo chcieliśmy w las wjechać szlakiem ktory byl jednak jakos tylko na mapie, ale odchodził od drogi koło kaplicy, więc jakos sie zorientowaliśmy i póżniej ewentualnie po tych tam słupkach w lesie na których nastapiła zgodność z mapą:D
Po czym zauwazyliśmy nareszcie jeden znak tego enigmatycznego szlaku i punkt charakterystyczny - dąb stary grubas spod którego również mamy zdjęcie i jak jatylkopobulki mi je pozyczy to je nawet może umieszczę;)
Potem nastąpiła seria małych errorów leśnych, jako że szlak oznakowany był jak był, a właściwie nie był, wylądowaliśmy dalej niż bliżej, ale z pomocą dobrych ludzi w końcu dotarliśmy (ładną polną drogą) na asfalt który nas miał doprowadzić do Słowikowa.
Słowikowo - Kamieniec - Szydłowo -Płaczkowo - wzdłuż jeziora Szydłowskiego cały czas, a celem bylo teraz Wylatowo gdzie miejscowi kosmici zostawiają ślady w zbożu. Jednakże w tym roku nie zdążyli jeszcze tego uczynić, więc nieco zawiedzeni zawróciliśmy, i chcieliśmy teraz dotrzeć do Trzemeszna.
Niestety znowu error dał o sobie znać i nie wiem jakim cudem, ale znów znaleźliśmy sie w Szydłowie:D
W Trzemesznie mieliśmy zaplanowany obiad czy coś w tym stylu, więc zebraliśmy sie do kupy i ruszyliśmy do Trzemeszna, przez Zieleń.
Wreszcie się nam udało w tym Trzemesznie znaleźć, i zjedliśmy tam ciepły posiłek, niezbyt może ekscytujący , ale zawsze ciepły...
Z Trzemeszna ruszyliśmy na Rudki - Kozłówko -Kozłowo - Strzyżewo Kościelne i gdzies tu po drodze znowu nastapił error (no w końcu to GUN jechal:) i nie wiem dlaczego przestaliśmy uważać gdzie zachodzi słońce, i znowu żesmy zjechali gdzies jakos inaczej...
No ale znowu pomogli dobrzy ludzie - i dotarliśmy do Gniezna.
Gniezno - Piekary - Braciszewo - Owieczki - i tu stuknęło nam 200 km wiec z tej okazji oczywiście zrobiliśmy sobie zdjęcie przy którym z czegos okropnie się smialiśmy ale teraz za cholerę nie pamiętam z czego, bardzo możliwe, ze z niczego, co by sie nadawało do powtórzenia...
Owieczki - Komorowo - i tu stało sie jasne że jatylkopobuli niekoniecznie zdązy na pociąg...kurde...i znowu się spieszyć!
Komorowo - Lednogóra - tu pocięliśmy do Pobiedzisk niestety okropna trasą na Poznań szybką, ale w Pobiedziskach daliśmy sobie z nią siana i pojechaliśmy drogą na Kostrzyń. Skręciliśmy na Górę, potem dojechaliśmy jakoś do Gortartowa (już ciemno było i poginaliśmy przez jakies pole) i w Gortartowie znowu cud - akurat przejeżdżaliśmy koło podwórka kolegi mojego Jędrka, który akurat na dodatek był na rowerze!
Poproszony o pokazanie jak najszybszej drogi do Poznania podprowadził nas kawałek, a potem juz po omacku i instynktownie (juz naprawde było ciemno) dotarliśmy wreszcie przez Zieliniec na Maltę.
Stamtąd szybko na Dworzec Główny - kupno biletu - odprowadziłam towarzysza jatylkopobuli na peron - i mogłam wracac do chaty...tylko ze zapomniałam że na Kaponierze cos majstrują...
Ale w końcu dotarłam...po drodze zakupując piwo, żeby uczcić moje małe zwycięstwo.
Wycieczka odbyła się przy ładnej pogodzie, dobrych humorach, troche ino wiatry byly niesprzyjające, to znaczy z naprzeciwka (już jak jechalismy na zachód głównie) ale nic to, bo się udało:D
Gdzie jechać - wymyslił jatylkopobulki -dokładną trasę zaplanowałam ja, pobulki nadzorował (czasem) jej zgodność ze stanem rzeczywistym.
I to by było na tyle.
jeszcze fotka, zrobił jatylkopobulki (mój aparat -popsuty na zawsze:(...takie ładne niebieske te...
a w Powidzu nie mogłam sie oprzeć pokusie zrobienia sobie zdjęcia, to znaczy, pobułki zrobił na moja prośbę fotkę: dobrotliwy św. Franciszek i naburmuszona ja:
pod starym dębem grubasem na szlaku ktory był tylko na mapie probujemy obczaić gdzie u diabła jestesmy:
jesteśmy bardzo zadowoleni, bo własnie pokonaliśmy 200,22 km (ale fajna liczba) w miejscowości Owieczki (tez niezła nazwa:)