najpierw w dzień, a potem w nocy
Sobota, 17 kwietnia 2010
· Komentarze(4)
Kategoria z Jacem
Tak naprawdę to powinny byc tu dwie wycieczki, ale nie bardzo chciało mi się to rozdzielać.
Najpierw pojeździliśmy z Jackiem po lesie w te i w tamte, miałam zamiar powygrzewać sie przy Babskich Jeziorkach (Jez. Uli, Baba i jeszcze chyba jakieś), ale po pierwsze, nie starczyło czasu, po drugie, wcale nie było za gorąco, chociaż słońce swieciło ładnie.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy do sklepu, gdzie panie i panowie jeźdźcy konni zaparkowali swoimi rumakami i pili piwo. Miedzy nimi a nami wywiązały się takie oto dialogi:
Jeździec (do Jacka, niosącego ze sklepu sok - jak sie okazało przeterminowany, jednak nie ma to znaczenia dla dialogu)
- Co to za wycieczka, jeśli piwa nie ma?
Jacek: Ja prowadzę.
Jeździec: Ja też.
Jacek: No i właśnie to dość niepokojące.
....chwila milczenia...
...tu dla wytłumaczenia Jacek miał na głowie takie coś, zapomniałam jak się nazywa, taką okrętkę na głowę)
Jeździec: Myslałem, że w czepku to się na basen chodzi.
Ja: A ja myślałam, że kozaki to się w zimie zakłada.
....i znowu chwila milczenia...
Jeździec: podrzucić was gdzieś?
Ja: nie, dzięki, będziemy szybciej.
Jeździec:ooooo ojjjj nie.....
pani Jeździec: ooooo na pewno nie (itp. chór pozostałych jeźdźców)
potem pojechaliśmy.
Wieczorem do Jacka kolegi, wracaliśmy w nocy, w te i w tamtę razem ze 40 km.
Najpierw pojeździliśmy z Jackiem po lesie w te i w tamte, miałam zamiar powygrzewać sie przy Babskich Jeziorkach (Jez. Uli, Baba i jeszcze chyba jakieś), ale po pierwsze, nie starczyło czasu, po drugie, wcale nie było za gorąco, chociaż słońce swieciło ładnie.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy do sklepu, gdzie panie i panowie jeźdźcy konni zaparkowali swoimi rumakami i pili piwo. Miedzy nimi a nami wywiązały się takie oto dialogi:
Jeździec (do Jacka, niosącego ze sklepu sok - jak sie okazało przeterminowany, jednak nie ma to znaczenia dla dialogu)
- Co to za wycieczka, jeśli piwa nie ma?
Jacek: Ja prowadzę.
Jeździec: Ja też.
Jacek: No i właśnie to dość niepokojące.
....chwila milczenia...
...tu dla wytłumaczenia Jacek miał na głowie takie coś, zapomniałam jak się nazywa, taką okrętkę na głowę)
Jeździec: Myslałem, że w czepku to się na basen chodzi.
Ja: A ja myślałam, że kozaki to się w zimie zakłada.
....i znowu chwila milczenia...
Jeździec: podrzucić was gdzieś?
Ja: nie, dzięki, będziemy szybciej.
Jeździec:ooooo ojjjj nie.....
pani Jeździec: ooooo na pewno nie (itp. chór pozostałych jeźdźców)
potem pojechaliśmy.
Wieczorem do Jacka kolegi, wracaliśmy w nocy, w te i w tamtę razem ze 40 km.