Kategoria w ekipie
Bardzo fajna wycieczka:) mimo że cześciowo w deszczu...
rower upaprany, a ja też:)
opis dodam za chwileczkę, tylko się przyjrzę mapie...bo kombinacji troche było:)
Trasa:
Poznań - szlakiem z Malty na Gruszczyn - Kobylnica - Wierzonka - Kowalskie - Jerzykowo - Wrończyn - Krześlice - Węglewo - Lednogóra - Żydówko - Rzegnowo - Braciszewo - Piekary - Gniezno (katedra i rynek) - Piekary - Braciszewo - Owieczki - Komorowo - Sławno - Głębokie - Berkowo - Sroczyn - Łagiewniki - Krześlice - Bednary - Tuczno - Karłowice - Kliny - Kicin - Koziegłowy - Poznań

Z początku było słonecznie i troche duszno - jakieś chmurzyska co prawda sie zbierały, ale nic to. Na polnych ścieżkach w rejonach Krześlic i Węglewa - motyle bielinki urządzały sobie party całymi białymi chmurkami :) Z zadziwiajacych rzeczy - pole ostów (regularne pole, nie to, że osty tak ot sobie po prostu wyrosły - równiutko) - co prawda nie były to klasyczne popłochy, tylko jakies inne takie, z liśćmi w jasny marmurek - pojęcia nie mam, co to było...Za Węglewem małe rozczarowanie - koło znajomego klatkokurnika nie spotkalam znajomego bażanta...ktory mnie ostatnio o zawał prawie przyprawił hałaśliwie i znienacka zrywajac sie do lotu...
Za to nie zawiódł mały czarny kundel - ruszył w pogoń, tak jak ostatnio - ale tym razem za późno sie zorientowal;)
W Gnieźnie w katedrze najbardziej podobały mi sie piękne kraty w kaplicach;) Gdańskie, jak przeczytalam na tabliczkach - rzeczywiście przecudne kwietne esy-floresy - no i witraże:) Jeszcze swieciło slońce, wiec mozna było naprawdę podziwiać. Wlazłam do katedry porozbierana dosyć, jako że jeszcze bylo gorąco - ale na szczęście uswiadomiłam sobie, że to trochę nie teges - a miałam w zapasie super-koszulkę z logiem supermana;) superwomana w moim przypadku;)
W drodze powrotnej nareszcie wpadłam na to, dlaczego mi chlapie po gębie - nie załozyłam sobie błotnika:/ Olśnienie:)
Przed Komorowem - deszcz - i schronienie na przystanku. Burza sie przetoczyła i mozna było jechac dalej - ilość wody na ryło wzrosła;)
Wpadłam na świetny pomysł skrótu w okolicach Łagiewnik(Łagiewników?) przez pole no i sie skończyło wodowaniem w kałużach - rower się zrobił naprawde mocno upaprany. A deszcz cały czas straszył i straszył, i jakos dziwnie zawsze droga prowadziła wprost na chmurki w granacie;)
Wycieczka mimo deszczu - bardzo udana, wesoła i w miłym towarzystwie:)
aaaaaaa - no i nowy rodzaj asfaltu odkryty - niestety takiej kategorii tu nie ma;) asfalt terenowy mianowicie - czyli tak zniszczony i podziurawiony, że spokojnie może uchodzic za teren - jechalam nim juz po deszczu, więc istnym slalomem omijając doly z kałużami:)

wyjaśniła sie zagadka pola "ostów" - ta roslina to był ostropest plamisty:) roslina lecznicza...
i to nawet nie oset, chociaz wygląda jak oset...

Komentarze (1)

Whaw - gratuluję dystansu... i czekam na relację ;)))
Pozdrawiam

kosma100 21:07 sobota, 23 czerwca 2007
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!