Wyłączyli mi prad na parę godzin, skutkiem czego mogłam sobie pojechać na wycieczkę (przymusowe wolne) Pojechałam do Gniezna...Po drodze gonił i obszczekał mnie niesympatyczny Burek i o prawie zawał przyprawił bażant. Wybił mi juz 1000 km na nowym rowerze - niezle chyba jak od czasu zakupu:) Pobładziłam trochę, w konsekwencji km wyszło ile wyszło (przewidywałam jednak troche mniej) Taaaak, błądzic to ja umiem niezwykle efektownie tych terenowych kilometrów niestety tym razem mniej - ale jutro sie poprawię. ja jednak nie lubię asfaltu ehhhhh... Zabłociłam rower i siebie - wyglądamy jak nieboskie stworzenia...
Komentarze (4)
nie nie, mnie to po prostu bawi jak się tak do kogos zwracam, to taki po prostu ulubiony zwrot do mojej koleżanki tez czesto mówię per Pani - no tak, ale właściwie to trzeba słyszec intonację To juz dam spokój heheh Osiągi dopiero pójde pooglądać bo zaglądalam do Ciebie ale na razie tylko tak pobieżnie:) pozdrawiam!
dziekuję Pani Kosmo:) ale to 140 km to głównie było dzięki pobłądzeniu:) Ja wyliczałam to mniej wiecej na jakies 120... chociaz brak pradu oczywiscie tez miał tu swoją rolę;) Swoją drogą-może pogadać z elektrownią?;)