Satu Mare - Livada - Calinesti
Czwartek, 28 czerwca 2007 · Komentarze(1)
Kategoria wyprawa Rumunia
Satu Mare - Livada - Calinesti

Pierwszy dzień w Rumunii. Miejscowości wpisywać bedę nie fonetycznie, bo i tak nie zawsze jestem tego na 100% pewna, tylko tak jak sie pisze -ale bez tych wszystkich ogonków, daszków, i wichajsterków...
mam nadzieję, ze nie zabraknie mi czasu i ochoty uzupełnić calej tej wyprawy o bardziej rzetelny opis, a może i o troche zdjęć:) na razie wpisze sobie glównie trasy...

No dobrze, to może teraz trochę szczegołowiej.
Jak wysiedliśmy w Satu Mare, to koń się pasł na trawniku (jak dla mnie-to rokowalo dobrze;)
Spakowaliśmy rowery i ruszylismy w poszukiwaniu jakiejś restauracji, baru, czy czegos takiego (kawy!!!!!)....Okrążeń trochę było, bo wiadomo, że zawsze dalej może byc coś lepszego;) A upał byl calkiem niezły...tego dnia w nosie mialam trochę atrakcje Satu Mare, marzylam tylko o kawie i o jedzeniu...Koniec konców, wylądowaliśmy w pizzerii, potem próbowaliśmy się jakoś wydostać z miasta, co nie bylo wcale łatwe..Drogę wskazal chłopak na czerwonym rowerze;)
Samochody owszem, trąbiły, ale to było raczej przyjazne trąbienie, takie powitalne:) Z niektorych aut - muzyka na ful - jakaś straszliwa odmiana krajowego folko disko czy cos w ten deseń. Oczywiście bardzo mi sie to podobało:D
Potem było trochę komplikacji z szukaniem noclegu, ale udało się! Pamietam, ze podjechalismy jakos mocno pod górę, żeby o ten nocleg popytać, probowały nam pomóc trzy czy cztery babiny w chustkach - w końcu zawrociliśmy do czegos w rodzaju zajazdu. Tam jeszcze chwila stresu przy negocjacjach cenowych - okazało się, że zrozumieliśmy opacznie ceny podawane przez włascicielkę (o wiele za wysokie), na szczęście jej córka (chyba) pokazała nam ile to ma być jak mogła najprościej, przyniosła banknot...Wtedy okazało się, że cena była duzo niższa, niz żeśmy mysleli:)
Ponieważ tam byla tez knajpa, mozna się bylo i napić, i zjeść, więc poszly i kielbasy i piwo, zjechaly się też samochody miejscowych fajnych chłopaków (z muzyką oczywiście)
Jednak znalazłam zapalniczkę kupioną tam - a myslałam, że bezpowrotnie ją straciłam. Zapewne ja zgubię lada dzień;)
Bowiem niestety nie dość, że jestem palaczem, to jeszcze gubię zapalniczki nałogowo...
Niech ktos mi wytlumaczy, jak u diabła dodaje się te fotki;)

Komentarze (1)

No dzien bez kawy dzien stracony.
O tej wyprawie nic wczesniej nie pisalas, zero zapowiedzi! :P

Zastanawiam sie jak na te Twoje(wczesniejsze) niekrótkie trasy znajdujesz czas godzac to z robota...juz nie mówiac o godzeniu tego z paleniem(!!) :P

blase 07:53 piątek, 20 lipca 2007
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!