Calinesti - Bixad - Negresti

Piątek, 29 czerwca 2007 · Komentarze(5)
Kategoria wyprawa Rumunia
Calinesti - Bixad - Negresti - Moiseni - Certeze - Huta Certeze - Piatra - Tieceu Mic - Remeti - Sapanta - Campalung la Tisa - Sighetu Marmatei - Bocicoiu Mare - Rona de Jos - Rona de Sus - Petrova

Pierwsze dajace w kosc podjazdy i szybkie długachne zjazdy...nic to w porownaniu z tym co miało nastapic poźniej, ale o tym jeszcze wtedy nie wiedziałam:)

A teraz bardziej szczegółowo:
Śniadanie zjedlismy pod sklepem, bo okazało się, że na wioskach przed sklepami sa ławki i stoliki, i jeszcze można kawę kupić (cudownie!)
No i rzecz jasna pogapić sie na tubylców, ktorzy przy okazji robienia swoich porannych zakupów tez sobie przysiadywali, gadali i pili kawę.
Starsze kobiety - w ciemnych albo czarnych chustkach na glowach, młodsze w kolorowych.
Domy w barwach fikuśnych - ciemno różowe, żółte, albo też cos co mozna by nazwać ciemnym lososiem (bo jesli nie pomaranczem ani jasna czerwienią?;))
A potem podjazd który jeszcze wtedy wydawal mi się długi i męczący, i zjazd który wydawał mi się na łeb na szyję;)
Potem przejechalismy przez kilka ukraińskich wiosek. Ludzie bardzo zyczliwie reagowali, wołali dzień dobry, dzieciaki machały jak zwariowane.
Dla mnie atrakcją główną tego dnia była Sapanta i jej Wesoły Cmentarz. Troche trudno bedzie mi to opisać, bo jakos nie bardzo mi sie chce przepisywać cokolwiek z mądrej książki tudzież mądrej strony, dość wiec moze powiedzieć,
ze cmentarz byl naprawde bardzo wesoły i nie zawiodl mnie ani trochę. Jest bardzo kolorowy i niepodobny do żadnego cmentarza który widzialam wcześniej. Krzyże sa drewniane, rzeźbione i malowane na żywe kolory z przewagą niebieskiego,
w ludowe wzorki i kwiatki, a centralna częśc takiego krzyża zajmuje scenka z życia zmarłego (zazwyczaj jego zawód, czy tez cos, co stanowiło treśc życia - byc może).
Ze starszych krzyży zlazi płatami farba, a drewno jest popękane, co też nadaje im charakteru i sznytu;)
Atmosfera na tym cmentarzu byla dosc "turystyczna", zwiedzajacych było sporo, ale i tak bardzo mi sie podobało i uroku nie odbierało...przynajmniej wg mnie
Z wielkim żalem opuszczałam Wesoly Cmentarz, bo mogłabym chyba siedziec tam calutki dzień:)
Potem była Rona de Jos i Rona de Sus - gdzieniegdzie pojawiały sie pieknie rzeźbione, duze drewniane bramy (niestety nie mam chyba ani jednej fotki z taka bramą)
A później Sygiet - gdzie chwile odpoczywaliśmy w parczku z czerwonymi ławkami. W spozywczym pani uczyła mnie wymawiać "jabłko" po rumuńsku (niezbędne do zycia jak papierosy...)
Podczas wyjazdu z miasta kolega miał kraksę, ale jakos przeżył.
A potem zaczał się podjazd, a ja jakos opadłam z sił, wiec wolno mi to szło (ale nie na tyle katastrofalnie, żeby w ogóle przestac pedalować) Poza tym był to podjazd w naprawdę pieknym lesie (zaczał sie tu rezerwat), no i słońce juz tak nie dawało...I w koncu zjazd po serpentynie, która oczywiscie wydawała mi sie wtedy długa i w ogóle jakas taka stroma i niebezpieczna.
Zjechaliśmy do miejscowosci Petrova, która z poczatku wyglądała na ubogą wioskę, ale potem nagle ni z tego ni z owego pojawił sie restauracjo-bar o zachęcającej nazwie Gogo, i mozna tam tez było przenocować, co też uczyniliśmy.
Zjedlismy jeszcze przedtem mamałygę, na która czekaliśmy niebotycznie długo, ale potem się juz do tego przyzwyczailiśmy (to znaczy ja nie bardzo, ale za kazdym następnym razem byłam świadoma ze trzeba będzie dłuuuuuugo czekać)
Była to regionalna potrawa - kasza kukurydziana - warstwa kaszki - warstwa sera, taki przekładaniec, wszystko zapieczone w miseczce. Bardzo dobre do połowy;) potem juz mi sie znudził smak i tylko dziabałam łyzeczką, no ale co by nie powiedzieć, sycące i wielce tłuste to na pewno było!
dodam fotki jak sie tego naucze bo na razie chyba jeszcze nie umiem:P

zatem spróbujmy:
gdzies tam na pierwszym podjezdzie:

Wesoły Cmentarz:

widok ogólny:


i troche różnych, które z jakis powodów mi wpadly w oko:


jest i strażak...

i takie jakies...dwuznaczne...:

jeszcze jeden aniołek:

a tu kto leży: pani zamiłowana wędrowniczka, a moze poszla kiedys i nie wróciła?

Komentarze (5)

na pewno byłes w 100 innych pieknych miejscach za to!:)
mysmy tez wszystkich malowanych monastyrów nie widzieli...:/
ciekawa jestem, gdzie Ty byłeś, masz gdzies relacje albo zdjęcia? chetnie zajrzę!

tatanka 00:06 środa, 25 lipca 2007

tak się zastanawiałem czy odwiedziliście to miejsce :) ja niestety tam nie byłem

tomalos 10:48 wtorek, 24 lipca 2007

Nagrobki świetne...tzn. ozdoby oczywiście.
Twoja relacja zachęca bardzo żeby tam pojechać, dzięki :)

blase 07:59 piątek, 20 lipca 2007

no - dla mnie niesamowite to miejsce było, pomimo ze teraz to taka turystyczna atrakcja bardzo...ale - dlaczego niby nie! Przecież gdy rzeźbiarz (zapomniałam nazwiska) wykombinowal pierwszy taki nagrobek, to było troche lat temu, no i przeciez nie z wyrachowania;)

Kiedys musze je jeszcze raz odwiedzić, może z Tobą, Kwi?;)
znasz moje upodobanie do cmentarzy;)
ten to taki klejnocik w mojej kolekcji odwiedzonych:)

tatanka 01:11 piątek, 20 lipca 2007

hej!
niesamowite fotki niesamowitych nagrobkow :)
juz rozumiem, czemu sie uparlas, zeby tam pojechac.
te kolory!

kwi 23:02 czwartek, 19 lipca 2007
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!