i znowu powrót z niebytu, przynajmniej rowerowego - tym razem zapalenie kości szczękowej, no cudo po prostu. Jeszcze musze uważać, więc dzisiaj jazda na pół gwizdka niestety - ale i tak fajnie że cokolwiek można sie poruszać...:D
Kurcze, zmarnowane pół marca, no:/ Basen tez miałam zabroniony.
Nad Brzostek, potem z Magdą do Pobiedzisk i z powro do Posen
z rana do biedrony, a potem na pociag do Lublińca. Z Lublińca z ekipą do wiaty, gdzie czekała reszta towarzystwa. Bombowy nocleg w wiacie, w sumie ciepło mi było nawet. Kilometry terenowe ciężko okreslić z racji sniegu....częśc była po polu i lesie, ale nie bardzo kojarzę ile.