pkp do Kalisza, stamtąd kontrolowany przejazd szlakiem bursztynowym aż do Konina - jeszcze skok na Licheń Stary (gdzie poczucie estetyki każdego obdarzonego jakim takim gustem człowieka powinno uciec z wrzaskiem i nie wracać przez co najmniej tydzień), powrót do Konina, i stamtąd pekape do Poznania.
...bardzo męczące 70 km na wagancie (pedały wymienione na stare giantowe), od sklepu do sklepu do sklepu od sklepu (i dlatego na wagancie, bo jego to nikt nie gwizdnie...), wsciekłość i poczucie zmarnowanej soboty mimo dokonanych zakupów rowerowych ciuchów.
Zapewne przewidywałam więcej, ale tak to jest, jak człowiek zachleje przy ognisku, a potem , kiedy próbuje wstać, zawrót głowy zmusza go do ponownego poziomu...No, przynajmniej na świeżym powietrzu poleżałam. A wieczorem czułam sie nieco lepiej - udało mi się podjechać nad jezioro i popływac...