Po WPN z Jackiem i Michałem. Jakoś dużo ciężej mi się dzisiaj jechało niż wczoraj, było tez o wiele zimniej. Niemniej jednak oczywiście fajnie. Przejezdnie, ale miejscami trzeba się było napracować.
po błocie między Rokietnicą a Obornikami. Mniej wiecej w okolicach Strzeszyńskiego wjechałam w wielkie g., które okleiło mi przednią przerzutkę a nawet hamulce - mam nadzieję, że to przyniesie mi dużo szczęścia w 2011 roku. Zamoczyłam również oba buty w lodowo-błotnej kałuży. Czasami nawet było słońce. Widzieliśmy co najmniej z 10 brązowo-rudych laseczek kopytnych pomykających przez pole:)
na pociąg, z Białogardu do Tychowa, okrężnie. Przez około 40 km szklanka na jezdni i kompletnie nie było nic innego możliwe, jak tylko próbować jechać po lodzie, za to widoki przepiękne. na mostku: