Mieliśmy jechać do Bytyńskich Brzęków, ale pod w sklepem w Kiekrzu doznałam oświecenia i zadzwoniłam do koleżanki z pytaniem, czy moglabym na kawę wpaść. Jak się u niej rozsiedliśmy, to wyszliśmy wieczorem.
na ruski i z ruska, na placu wolności jakieś sztuczne palmy, uschnięte palmy (jakby się nie mogli zdecydowac na jeden rodzaj tych palm) plaża or somfing, jakiś bajorek i reszta tez taki smutek.
całą drogę na zad nuciłam sobie pod nosem refren: Ma ajde svojim putem idi dalje, ne trebam ja tvoje zagrljaje Pa da poslije pričaš, mala je dala, nije to šala, nije to šala.. chorwacka diva Severina, rocznik 1972, rządzi:D
Charzykowy - Szczecinek ...i ze Szczecinka do Poznania pociągiem. Wyjazd mi się podobał, problemy zostawiłam w domu, mam nadzieję, że jutro rano nie walną we mnie ze zdwojoną siłą. małe podsumowanie: udział brali: Kierowniczka, która zaplanowała, na bieżąco modyfikowała i czuwała ogólnie nad logistyką: Aldona Prawa Ręka Kierowniczki, zaklepujący noclegi i czuwający nad innymi rzeczami niż Kierowniczka, wspomaganie w odnajdywaniu drogi i inne różne istotne: Maciej Jacek Wojtek (niestety nie tak długo jak to miało być) i ja
Z noclegu na końcu swiata, bardzo miłego, i z bardzo sympatycznym stróżem, rudą psinką, wyjechać nie mogliśmy tak od razu, bo znowu pana, tym razem Jackowa. Potem jechaliśmy wzdłuż kanału, bardzo ładna terenowa - niewymagająca -trasa. Niestety juz bez Wojtka, który wczoraj wyjechał do chaty i zostala nas czwórka.
W Szymbarku obejrzeliśmy w siąpiacym deszczu dom do góry nogami, ale nie wewnątrz, bo była za długa kolejka. W Odrach się ładnie przejaśniło, próbowała nas atakować jakaś nerwowa krowa, na całe szczęście była za ogrodzeniem, W tychże Odrach obejrzelismy kolejne kamienne kręgi, i znowu nikomu się rower nie zamienił na lepszy. Tak czy inaczej, mi sie podobało, mimo że złapałam lacz, pierwszy w tym roku, i mimo że calutki prawie dzień siąpiło albo dla odmiany padało. Nocleg w Dąbkach na końcu świata.
w Węsiorach zwiedzanie kamiennych kręgów, z polem mocy jak informowały kartki na drzewach. Niestety Wojtkowi jego Gary nie zmienił się na lepszy model Garego, a mi jak trzeszczało w rowerze po wczorajszej przeprawie przez pole, tak trzeszczało. Nocleg w Gołubiu.
Pojechaliśmy pociągiem o godzinie która nie powinna istnieć. Spakowałam się bez większego sensu. najpierw śliczna rzeka słupia, potem morze, potem deszcz, potem chmury, potem jeszcze większy deszcz, największą atrakcją dzisiejszego dnia był przejazd przez postpegieerowskie pole pszenicy które nie chciało się skończyć, i załatwiło na maksa nasze rowery buty sakwy i odzież. Kompletnie zmoczeni i wymęczeni dotarlismy na miejsce spoczynku, o dziwo, w miejscowości była czynna piekarnia z róznymi dobrymi wypiekami. Pani nam uzyczyła szlaucha, wiec mogliśmy rowery wymyć. Mi się bardzo wszystko to podobało. Wpiszę trasę jak mi się przypomni, a zdjęcia wstawię jak mi się zachce. Mógł mi się pochrzanić kilometraż, bo w zapiskach coś mi się poknociło, ale to do zweryfikowania. nocleg w Dębnicy Kaszubskiej u Pani Marysi.