Gura Humoruli - Suceava
Poniedziałek, 2 lipca 2007
· Komentarze(0)
Kategoria wyprawa Rumunia
Gura Humoruli - Suceava - Bosanci - Udesti - Chillsani - Liteni - Dolhasca - Probota
mój najpaskudniejszy kondycyjnie dzień - mdłości okrutne na rozprażonym od upału asfalcie, na dodatek przydymiło mnie solidnie spalinami - fuuuuj!
Na szczęście po posiłku i odpoczynku w Suceavie mi przeszło, to chyba był jakis wstęp do udaru słonecznego czy coś...
Czułam sie naprawdę paskudnie, jechać nie mogłam, jakieś fiksacje z żołądkiem - koszmar, odpocząć w cieniu się nie dało bo jak okiem siegnąć ani pół krzaczka
Dopiero pod monastyrem w Suczawie mogłam troszkę w cieniu odpocząć...
W tej własnie świątyni spoczywaja relikwie św. Jana z Suczawy - wokół relikwiarza mały tłumek i czuwa pop
Poza miastem - jakos mniej ludzi na ławeczkach przed domami, zniknęły tez gdzies pięknie rzeźbione bramy.
W drodze do Proboty mijalismy wioskę, gdzie nie dość , że pod górke okropnie, to jeszcze mnóstwo wozow z końmi, które trzeba wymijać:)- od jakiegos czasu konie maja czerwone pomponiki (w Maramuresz nie miały) Cyganów mnóstwo...
Cerkiew św. Mikołaja w Probocie robi wrażenie - jest otoczony solidnymi murami; ten monastyr ma bardzo obronny charakter. Inne tez miały, ale tu mury sa potężniejsze niż w dotychczas widzianych... Cisza i spokój (ale był już wieczór), żadnych turystów, tylko czarno ubrane mniszki. Malunki z zewnetrznych ścian są wyblakłe, prawie zupełnie zanikły...Taki jasny tez jest piękny...Wewnętrzne malowidła podobno są wspaniałe - ja nie weszłam do środka, bo cos mi odbiło...i jakos tak z zewnątrz wolałam pooglądać...
Na dziedzińcu - oczywiście krzaki róż; za murami - sad, oraz budynek z pokojami, gdzie można przenocować. Tak tez zrobiliśmy - po rozmowie z jakoby anglojezyczną mniszką;) jednakże mniszka ta zaczęła tłumaczyc mi cos po rumuńsku...;)
Na klasztorna kolację była: mamałyga nie okraszana serem ani śmietaną, za to można ją było pomieszać z twarogiem; kielbaski, do picia mleko i woda.
W łazience - woda zimna, luster brak;) - nie żeby to mi jakoś przeszkadzalo, tylko odnotowuję...
W końcu to teren klasztoru,a nie miejsce na jakies tam zbytki...
na ulicy w Suczawie:
monastyr w Suczawie (a wlaściwie tylko jego wieża):
urzekło mnie to pyzate słoneczko po lewej stronie krzyża i księżyc po prawej:)
napotkane kózki:
monastyr w Probocie:
mój najpaskudniejszy kondycyjnie dzień - mdłości okrutne na rozprażonym od upału asfalcie, na dodatek przydymiło mnie solidnie spalinami - fuuuuj!
Na szczęście po posiłku i odpoczynku w Suceavie mi przeszło, to chyba był jakis wstęp do udaru słonecznego czy coś...
Czułam sie naprawdę paskudnie, jechać nie mogłam, jakieś fiksacje z żołądkiem - koszmar, odpocząć w cieniu się nie dało bo jak okiem siegnąć ani pół krzaczka
Dopiero pod monastyrem w Suczawie mogłam troszkę w cieniu odpocząć...
W tej własnie świątyni spoczywaja relikwie św. Jana z Suczawy - wokół relikwiarza mały tłumek i czuwa pop
Poza miastem - jakos mniej ludzi na ławeczkach przed domami, zniknęły tez gdzies pięknie rzeźbione bramy.
W drodze do Proboty mijalismy wioskę, gdzie nie dość , że pod górke okropnie, to jeszcze mnóstwo wozow z końmi, które trzeba wymijać:)- od jakiegos czasu konie maja czerwone pomponiki (w Maramuresz nie miały) Cyganów mnóstwo...
Cerkiew św. Mikołaja w Probocie robi wrażenie - jest otoczony solidnymi murami; ten monastyr ma bardzo obronny charakter. Inne tez miały, ale tu mury sa potężniejsze niż w dotychczas widzianych... Cisza i spokój (ale był już wieczór), żadnych turystów, tylko czarno ubrane mniszki. Malunki z zewnetrznych ścian są wyblakłe, prawie zupełnie zanikły...Taki jasny tez jest piękny...Wewnętrzne malowidła podobno są wspaniałe - ja nie weszłam do środka, bo cos mi odbiło...i jakos tak z zewnątrz wolałam pooglądać...
Na dziedzińcu - oczywiście krzaki róż; za murami - sad, oraz budynek z pokojami, gdzie można przenocować. Tak tez zrobiliśmy - po rozmowie z jakoby anglojezyczną mniszką;) jednakże mniszka ta zaczęła tłumaczyc mi cos po rumuńsku...;)
Na klasztorna kolację była: mamałyga nie okraszana serem ani śmietaną, za to można ją było pomieszać z twarogiem; kielbaski, do picia mleko i woda.
W łazience - woda zimna, luster brak;) - nie żeby to mi jakoś przeszkadzalo, tylko odnotowuję...
W końcu to teren klasztoru,a nie miejsce na jakies tam zbytki...
na ulicy w Suczawie:
monastyr w Suczawie (a wlaściwie tylko jego wieża):
urzekło mnie to pyzate słoneczko po lewej stronie krzyża i księżyc po prawej:)
napotkane kózki:
monastyr w Probocie: