Wpisy archiwalne w kategorii

niekoniecznie po bułki

Dystans całkowity:3631.34 km (w terenie 844.00 km; 23.24%)
Czas w ruchu:196:43
Średnia prędkość:18.46 km/h
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:103.75 km i 5h 37m
Więcej statystyk

wycieczka z Jarocina w kierunku

Sobota, 5 lipca 2008 · Komentarze(15)
wycieczka z Jarocina w kierunku Lichenia i z powrotem - działo się...zaraz opisze ale najpierw herbata

Najpierw z Poznania pociągiem do Jarocina,z kolegą, a w Jarocinie czekal na nas jatylkopobulki.
Pojechalismy TTR, potem na Grodziec i Chocz (gdzie miał czekać jeszcze jeden kolega ale jakos nie czekal bo mial inne sprawy)
no to pojechaliśmy dalej...
Potem przeprawa promowa w Slawsku.
Potem kolega z Konina poprowadził nas przez Puszczę Bieniszewską, klasztor i źródło św. Barnaby (kurcze musze sprawdzić co to za święty...)
Przy źródle niemożebnie cięły komary.
Mieliśmy sie wykąpać w jeziorze w Gosławicach - zjeżdżamy nad jezioro a tam - pożar, jeszcze niewielki ale szybko się rozprzestrzeniał bo dął wiatr i wszystko takie suche...
Jatylkopobulki zadzwonił po straż, kolega zaczał nosić wodę w worze na smieci, Jatylkopobulki z kolei w sakwie:) To zaalarmowało wypoczywających na plazy ludzi - i zmobilizowało do działania - jakiś Pan miejscowy pobiegł po wiadra i wszyscy zaczęli gasić ogień. Gdy przyjechała straż, ogień był ugaszony, ale rzecz jasna się jeszcze tliło, więc straż jeszcze porządnie zlała pogorzelisko z węża...Szok jak ten ogień pieruńsko szybko sie robił większy i większy...
Po akcji poszlismy sie wykąpać ...Potem do Lichenia obejrzeć kombinat religijny (kurcze, nie wiedziałam że takie to olbrzymie a jednocześnie w dośc dyskusyjnym guscie)
Nastepnie do Konina, gdzie kolega Michał pokazał nam miejsce do żeru...super nalesniki:)
Potem już z powrotem do Jarocina, Michał odprowadzil nas kawałek - i o rany okazało się że spory error nastapił w obliczeniach kilometrażowych:) Pomknęlismy do Jarocina, ale po jakims czasie sie stalo jasne że na pociąg 21.15 nie zdążymy, potem z kolei errorów kilka nawigacyjnych i dopadła nas ciemność co nawigację jeszcze utrudniło...Z jakiś pól dostalismy sie wreszcie na jedenastkę - no i na dodatek zaczeło padać - przygody muszą być, a co.
Jedenastką sprintem i z deszczem po pysku do Jarocina.
Zdazylismy na pociąg 23.56 (chyba cos koło tego), ja jeszcze wysępiłam papierosa od jakiegos uprzejmego Pana, bo juz mi sie okropnie chciało palić po tych emocjach, a od rana nie paliłam, no bo wycieczka rowerowa...
W pociag i do Poznania, i z dworca głównego w Poznaniu do domu.

O rany - udało się:)

O rany - udało się:)
wpiszę dokładna trasę, jak tylko otworzę sobie piwo:)
wycieczka w towarzystwie jatylkopobulki - dzięki wielkie - bez Ciebie by sie nie udało i nie byłby tak fajowo:)

A było to tak: GUN, czyli Grupa Upośledzonych Nawigacyjnie postanowiła sprawdzić czy da rade z wiekszym kilometrażem.
Razem z jatylkopobulki wyruszyliśmy z Poznania.
Dokladna trasa:
Poznań Malta - szlakiem na Gruszczyn -Uzarzewo - Biskupice - Promienko -Promno -Pobiedziska -Polska Wieś - Gołuń -Wierzyce -Lipki - Czerniejewo.
W Czerniejewie zeżarliśmy lody.
dalej: Czerniejewo - Pakszyn - Szczytniki Czerniejewskie -Jelitowo -Grotkowo -Karsewo - Witkowo -Strzyżewo Witkowskie -Wiekowo -Powidz.
W Powidzu kolejne lody, kanapki i sesja zdjęciowa ze św. Franciszkiem z Asyżu oraz sw. Wawrzyńcem.
Potem wkoło jeziora - najpierw asfalt, potem teren - niestety, duże i ładne jezioro zabudowane daczami wątpliwej urody...na szczęście potem już był las.
Wkoło jeziora następujące miejscowości: Rzymachowo, Polanowo, Zdroje,Kochowo, Giewartów, Kosewo, Lipnica, Ostrowo.
I tu zaczeły się schody, bo chcieliśmy w las wjechać szlakiem ktory byl jednak jakos tylko na mapie, ale odchodził od drogi koło kaplicy, więc jakos sie zorientowaliśmy i póżniej ewentualnie po tych tam słupkach w lesie na których nastapiła zgodność z mapą:D
Po czym zauwazyliśmy nareszcie jeden znak tego enigmatycznego szlaku i punkt charakterystyczny - dąb stary grubas spod którego również mamy zdjęcie i jak jatylkopobulki mi je pozyczy to je nawet może umieszczę;)
Potem nastąpiła seria małych errorów leśnych, jako że szlak oznakowany był jak był, a właściwie nie był, wylądowaliśmy dalej niż bliżej, ale z pomocą dobrych ludzi w końcu dotarliśmy (ładną polną drogą) na asfalt który nas miał doprowadzić do Słowikowa.
Słowikowo - Kamieniec - Szydłowo -Płaczkowo - wzdłuż jeziora Szydłowskiego cały czas, a celem bylo teraz Wylatowo gdzie miejscowi kosmici zostawiają ślady w zbożu. Jednakże w tym roku nie zdążyli jeszcze tego uczynić, więc nieco zawiedzeni zawróciliśmy, i chcieliśmy teraz dotrzeć do Trzemeszna.
Niestety znowu error dał o sobie znać i nie wiem jakim cudem, ale znów znaleźliśmy sie w Szydłowie:D
W Trzemesznie mieliśmy zaplanowany obiad czy coś w tym stylu, więc zebraliśmy sie do kupy i ruszyliśmy do Trzemeszna, przez Zieleń.
Wreszcie się nam udało w tym Trzemesznie znaleźć, i zjedliśmy tam ciepły posiłek, niezbyt może ekscytujący , ale zawsze ciepły...
Z Trzemeszna ruszyliśmy na Rudki - Kozłówko -Kozłowo - Strzyżewo Kościelne i gdzies tu po drodze znowu nastapił error (no w końcu to GUN jechal:) i nie wiem dlaczego przestaliśmy uważać gdzie zachodzi słońce, i znowu żesmy zjechali gdzies jakos inaczej...
No ale znowu pomogli dobrzy ludzie - i dotarliśmy do Gniezna.
Gniezno - Piekary - Braciszewo - Owieczki - i tu stuknęło nam 200 km wiec z tej okazji oczywiście zrobiliśmy sobie zdjęcie przy którym z czegos okropnie się smialiśmy ale teraz za cholerę nie pamiętam z czego, bardzo możliwe, ze z niczego, co by sie nadawało do powtórzenia...
Owieczki - Komorowo - i tu stało sie jasne że jatylkopobuli niekoniecznie zdązy na pociąg...kurde...i znowu się spieszyć!
Komorowo - Lednogóra - tu pocięliśmy do Pobiedzisk niestety okropna trasą na Poznań szybką, ale w Pobiedziskach daliśmy sobie z nią siana i pojechaliśmy drogą na Kostrzyń. Skręciliśmy na Górę, potem dojechaliśmy jakoś do Gortartowa (już ciemno było i poginaliśmy przez jakies pole) i w Gortartowie znowu cud - akurat przejeżdżaliśmy koło podwórka kolegi mojego Jędrka, który akurat na dodatek był na rowerze!
Poproszony o pokazanie jak najszybszej drogi do Poznania podprowadził nas kawałek, a potem juz po omacku i instynktownie (juz naprawde było ciemno) dotarliśmy wreszcie przez Zieliniec na Maltę.
Stamtąd szybko na Dworzec Główny - kupno biletu - odprowadziłam towarzysza jatylkopobuli na peron - i mogłam wracac do chaty...tylko ze zapomniałam że na Kaponierze cos majstrują...
Ale w końcu dotarłam...po drodze zakupując piwo, żeby uczcić moje małe zwycięstwo.
Wycieczka odbyła się przy ładnej pogodzie, dobrych humorach, troche ino wiatry byly niesprzyjające, to znaczy z naprzeciwka (już jak jechalismy na zachód głównie) ale nic to, bo się udało:D

Gdzie jechać - wymyslił jatylkopobulki -dokładną trasę zaplanowałam ja, pobulki nadzorował (czasem) jej zgodność ze stanem rzeczywistym.
I to by było na tyle.

jeszcze fotka, zrobił jatylkopobulki (mój aparat -popsuty na zawsze:(...takie ładne niebieske te...


a w Powidzu nie mogłam sie oprzeć pokusie zrobienia sobie zdjęcia, to znaczy, pobułki zrobił na moja prośbę fotkę: dobrotliwy św. Franciszek i naburmuszona ja:


pod starym dębem grubasem na szlaku ktory był tylko na mapie probujemy obczaić gdzie u diabła jestesmy:


jesteśmy bardzo zadowoleni, bo własnie pokonaliśmy 200,22 km (ale fajna liczba) w miejscowości Owieczki (tez niezła nazwa:)

świetna wycieczka w towarzystwie

Niedziela, 15 czerwca 2008 · Komentarze(14)
świetna wycieczka w towarzystwie jatylkopobulki i tobiasza.
celem były Stawy Milickie, piekne tereny tam są.
Ostatnie km miedzy Krotoszynem a Jarocinem, kiedy to sie okazało ze moge nie zdążyc na pociąg do Jarocina, przebyte w tempie dotąd dla mnie dosc niewyobrażalnym...jezeli chodzi o czas trwania tego tempa...
Było bomba!
Wielkie dzieki dla towarzyszy!

Jeżdżenie z errorami.
Najpierw

Niedziela, 8 czerwca 2008 · Komentarze(7)
Jeżdżenie z errorami.
Najpierw razem z kolegą do Środy,
potem juz sama ze Środy na ( z malym errorem) Giecz, Neklę, potem wkradl się error kolejny i wylądowałam w Czerniejewie ( i przy okazji poza mapą którą posiadałam), Spotkalam tam dwóch sympatycznych panow na rowerach i starsza parę na skuterze i wypiłam w ich towarzystwie kawę oraz zorientowałam sie co do dalszej drogi. Potem do Pobiedzisk i przez Promno, Promienko, Biskupice, Uzarzewo, Gruszczyn do Poznania (tym tam leśnym i potem przez Maltę)
Straszny upał, ale jechało sie całkiem dobrze.