Kowary Podgórze -Przełecz

Wtorek, 29 lipca 2008 · Komentarze(3)
Kowary Podgórze -Przełecz Okraj -Lubawka -Mieroszów -Chełmsko Ślaskie - Sokołowisko - Góry Suche (Andrzejówka) -jakas Rybnica nie pamietam jaka -Głuszyca -Sierpnica -rozlokowanie się finezyjne w finezji -do Głuszycy po zakupy na zakwasy -i z powrotem do Sierpnicy

Podjazd w tych Górach suchych był kamienisty nie do przerobienia z naszymi mozliwosciami i z naszym obciazeniem. Troche musielismy wprowadzać, co potwornie bylo upierdliwe. Ale! W pewnym momencie wjechałam w kupę końską i to zadziałało czarodziejsko! Pomknełam ostatni odcinek do Andrzejówki jak burza!

a ten rano się przyczepił do mojego roweru, zielony DJ:


znowu jest co robić - na Przełęcz Okraj:


dalej na Przełecz Okraj:


Święty dłubie w nosie:


ładny mural w Chełmsku, na dodatek wypatrzyłam że autorem jest mój znajomy z liceum jeszcze, Bartek Skolimowski:


sie na Wojtka gapią:


Domki tkackie w Chełmsku:


Sokołowisko - cafe tylko dla przodowników najwyraźniej:


Sokołowisko - spożywczy z ciuchami i prasą:


wygódka w Górach Suchych:


Andrzejówka:


na ten widok az rower sie ze strachu wywalił:

Jelenia Góra - Podgórzyn -Przesieka

Poniedziałek, 28 lipca 2008 · Komentarze(4)
Jelenia Góra - Podgórzyn -Przesieka - Przęłecz Karkonoska -Borowice -Przełecz pod Czołem - Karpacz - Ściegny - Kowary - Kowary Podgórze (tu nocleg) - zjazd do Kowarów na pizzę Kapriczjozę i rzecz jasna po piwo na zakwasy - powrót do noclegowni

Na przekór tym co mieli watpliwości wjechaliśmy z jatylkopobułki z obciążeniem sakwowym na Przełecz Karkonoską. Zmachaliśmy się, ale po drodze wyprzedzili nas kolarze wycinacze, jeden z fajka za uchem, który wołał za drugim " Tomek ja już nie mogę" co nas bardzo ubawiło:D
Nocleg mieliśmy w bardzo miłym miejscu.

się pakuję:


nasze rowery grzecznie stoją, inne wiszą:


Cze Wojtek!:


Jelenia Góra:


chłopaki karmia gołebie na rynku w Jeleniej:


dawaj Wojtek dawaj swiezy jesteś!


no i Wojtek dał i jestesmy juz na Przełeczy Karkonoskiej:


miedzy Karpaczem a Kowarami stoi takie oto ładne żelastwo:

Lajtowa wycieczka imieninowo

Sobota, 26 lipca 2008 · Komentarze(6)
Kategoria z Jacem
Lajtowa wycieczka imieninowo - terenowa z dwukrotną kąpielą:)
Poznań -nadwarciański - Puszczykowskie Góry -Jaroslawieckie jez. (kapiel) - Góreckie -na Górę - Góra - Łódź (poznaniaki nie gęsi i też swoją Łódź mają a co) - Stęszew (lody!) - Trzebaw -Rosnówko -znowu Jarosławieckie od strony drugiej (kąpiel nr dwa!) - tą fajną drogą na Wiry - Wiry (lody nr 2!)-Luboń - Park papieski (tez mi park, łyso na razie tam jest) - i Poznań i dom.
mam aparat foto nowy i nawet zdjęcia robi.
Wycieczka odbyla sie w towarzystwie Kulegi Jacu za którym czasem ciężko nadążyć. Przynajmniej mnie.

Poznań, pociągiem do Gniezna

Niedziela, 20 lipca 2008 · Komentarze(11)
Poznań, pociągiem do Gniezna -Gniezno - Trzemeszno - i potem to już za bardzo nie wiem, ale Sebek może podpowie:) - na pewno po drodze był punkt widokowy w Dusznie i Gąsawa...
Wycieczka była bomba, a to w duuużej mierze dzięki naszemu przewodnikowi - niech nam żyje Sebekfireman, który nas oprowadził takimi fajnymi i ciekawymi drogami, że głowa mała...Sebek, Ty nie cierpisz - jak my - na zespół upośledzenia nawigacyjnego...
Dopiszę cos wiecej, ale musze się wykąpać i cokolwiek zjeść:)

zwalę od Jatylkopobułki:
SZATAN

Sobota, 19 lipca 2008 · Komentarze(2)
zwalę od Jatylkopobułki:
SZATAN MA DOŁA :D

cudna wycieczka, którą zaraz opiszę, jesli znów error nie wyskoczy:)
najpierw pociągiem do Wronek. W pociągu spotkalismy Kubę i mase innych rowerzystów;) Kuba pojechał z nami do Chojna, tam sie pożegnalismy, i my na prom, a Kuba gdzies w swoja strone.
Potem my za rzeka przez las, znaleźlismy biedne żółte ptaszę (wilgę?) już martwe...
W strone Sierakowa, zachwycajac się falistym terenem, nie nudnopłaskim....
Sieraków - postoj pod sklepem.
Potem hajże znowu terenem pofalowanym i pięknowidokowym przez Górę, Chalin, Prusim do Kamionnej, gdzie na rynku św. Wawrzyniec oprócz standardowej kraty trzymał równiez bukiecik kwiatów.
Potem korzystając z pomocy nieocenionych mieszkańców Kamionnej skierowalismy sie polami na Dormowo, bo za Dormowem mapa mi sie konczyła a nastepna sie zaczynała kawałek dalej, więc była możliwośc erroru, który rzecz jasna nastapił.
Oczywiście nic to. Na Łowyń i Lewice, szosa, w Lewicach postój na kabanosa i potem juz w las, lasem do Starego Tomysla, udalo nam sie tylko raz szlak zgubić, ale sam się potem znalazł. Istna piaskownica była w lesie, ale dalismy radę. Potem ze Starego do Nowego Tomysla, gdzie zakupilismy bilety i zjedlismy cos ciepłego, kawka, no i kupilismy fajki...które nam jakos nie smakowały:p
W pociag i do Poznania:)
Świetna wycieczka!
Pobułki, dzieki za towarzystwo:) i znowu bylo fajowo:)
a jak tam ładnie i faliscie!


foty: ja ciagle nie mam aparatu: Te zdjecia zrobił Jatylkopobułki!
w Kamionnej przed sklepem:


św. Wawrzyniec z Rynku w Kamionnej tym razem trzyma w reku nie tylko krate ale również i figlarny bukiecik:


a to juz bez komentarza:

Kolejny wypad na stawy milickie

Niedziela, 13 lipca 2008 · Komentarze(1)
Kolejny wypad na stawy milickie z Jatylkopobułki.
Najpierw samotnie pociagiem do Żmigrodu z Poznania,
potem z Bułkami ruszylismy i tak nam sie nie chciało (a może to mnie tylko sie nie chciało) szybko jechać, bo było tak ładnie, i jakos nie widziałam potrzeby się spieszyć. Podziwialismy wiec sobie okoliczności przyrody i tak sobie jechaliśmy turystycznie...bez errorów oczywiscie sie nie obyło, ale nic to. Pokretna drogą dotarlismy do Milicza, zjedlismy tortille i wypilśmy kawę bo jakos potwornie głodna sie zrobilam,i wpadlam na pomysł że znowu beda trudnosci z dotarciem na pociąg...a tu wiater po gębie naprzeciwny, ja nagle jakos kiepsko sie poczułam i zesłabłam jak chyba nigdy jeszcze w tym roku, szczęsliwie Pobulki mnie od wichury osłonił i pokulalismy sie do Jarocina okreznymi drogami, bo miałam jakis sygnał od instynktu żeby absolutnie sie nie pchać na główną...Kulalismy sie dosc powoli, chociaż jak na te warunki, i tak niezle. Po czym w pewnym momencie chyba wreszcie zadziałały spozyte batony Ikar i Geisha, kryzys mi minał, zaczeło sie błyskać i to tez chyba podziałało na tempo, koniec końców zdązylismy na pociąg 21.13 z Jarocina (to był jakiś cud) i to w istnej scianie deszczu i w akompaniamencie piorunów. MIłe panie konduktorki nie czepiały sie mnie że rower ustawiłam w miejscu nieprzewidzianym dla rowerów...potem juz do domu, po drodze tylko zakupiłam piwo na zakwasy i fajki dla relaksu.
Było jak zwykle niezwykle!
Jatylkopobułki, dzieki za towarzystwo i za osłonę w drodze powrotnej!

I jak fajnie że cały czas zostało tyle do eksploracji w tym rejonie, który jest przesliczny!

Do klienta na rozmowę

Piątek, 11 lipca 2008 · Komentarze(7)
Do klienta na rozmowę biznesową. Po drodze zaczeło lać, to raz, po drugie, wykonałam efektowną glebę z hukiem na torowisku tramwajowym, ale poza leciutkim obtarciem nogi nic mi sie nie stało, rowerowi tez nic:) Ale co zrobiłam wrażenie na pół ulicy to moje... Potem miałam mały error z łańcuchem...Potem do klienta wparowałam uwalona nieco smarem...Potem wróciłam do domu.

kombinacja asfaltowo-leśna, z wiatrem

Środa, 9 lipca 2008 · Komentarze(4)
kombinacja asfaltowo-leśna, z wiatrem raz po pysku raz w plecki. Jechałam sobie wolno bo musiałam cos przemyśleć. Ale czasem wiatr naprzeciwny mnie trochę mobilizował a czasem wplecny popychał do przodu:)
No i dobrze ze był ten wiatr, bo nikogo dzis mobilizujacego do pedałowania nie spotkałam - dopiero jak wracałam wyprzedził mnie jakiś chłopak, za chwilę go wyprzedziłam ja, gonił mnie troszkę ale już sie nie dałam potem...szkoda że sie wczesniej nie pojawił, bo to było na krótkim końcowym odcinku...

modyfikacja popołudniowa: pojechałam wyegzekwować długi od klienta nastawiona bardzo bojowo. na miejscu okazało sie ze umowy czekają na moj podpis spokojnie od 3 tygodni...wypiłam więc herbatke pokoju i wróciłam do chaty.