z duszą na ramieniu, bo nie wiedziałam, czy nie będę musiała wyjśc z wody. Coś mi się przedziwnego stało w kolano parę dni temu - nie uderzyłam się, nie przesiliłam, a bolalo jak wściekłe. Możliwe, że "zawiałam" czy też "przeziębiłam"? Trzy dni niemalże nie mogłam chodzić, na czwarty spora poprawa. Na szczęście na basenie tylko żabką nie dawało się pływać.
Do Jarocina pociągiem, a potem w towarzystwie Złego Człowieka Jatylkopobułki do Środy. Kędy nas prowadził, on sam tylko wie. Okazało się, że przed Solcem da się kawałek terenem jechać, to jest wałem, z którego juz stopniało, spłynęło i wyschło - ale nie wiadomo jaki kawałek. Potem podobnie jak wczoraj, przez most, a potem trochę inaczej, bo nie przez Przymiarki, ale za to przez Sulęcinek (muszę poprawić wczorajszy Sulejówek czy co tam wpisałam), potem przez Garby, i do Środy, gdzie Wojtek wrócił do Jaro, przedtem wypijając dwie kawy, a my z Jacem pojechaliśmy do Poznania, przedtem zjadając pizzę i makaron. Wygląda na to, że wiosna na całego zamierza wkroczyć. W mieście są aleje kup w miejscach gdzie były zaspy, natomiast poza miastem w miejscach zasp, np w rejonie wiosek, zauważylismy aleje butelek i buteleczek po napojach rozweselajacych (ale nie wszędzie!) i oraz od czasu do czasu jakieś martwe zwierzę. Widac tez było o wiele milsze aspekty wiosny, czyli jakies inne kolory niż biały i szary...
trasa: Jarocin - do Chociczy to wie Wojtek, jak - Solec, Sulęcinek, Garby, Środa, POdgaj, Pławce, Czerlejno, Trzek Duży, Gowarzewo, Tulce, Poznań, pojechaliśmy przez Maltę, żeby przy źródełku trochę odbłocić rowery.
Poznań - Puszczykowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki -Radzewice -Trzykrotne Młyny -Czmoniec - Orkowo - Niesłabin - Zbrudzewo - Śrem - Nochowo - Pełczyn -Gawrony - Miedzychód - Pinka - Kotowo - Dolsk - Trąbinek - Błażejewo - Włościejewice - Włościejewki - Brzóstownia - Książ Wielkopolski - przez most na druga stronę Warty - Solec -Przymiarki - Sulejówek - Garby - Środa Wielkopolska (tu się objedliśmy i pojechaliśmy pociagiem do domu) Okolice Dolska są rewelacyjne, ale jeszcze za wcześnie, żeby wjechać porządnie w teren. Pogoda dziś przepiękna, świetnie się jechało. Aha, no i wyjazd był rzecz jasna w intencji. Żeby wyjazd wakacyjny wyszedł tak jak trzeba. Razem, rowerowo i tam gdzie ma być:D
na basaj, o zgrozo, taksówką. zajęcia w ekipie - muszę się zmobilizować i znowu zacząć zapamiętywać ile czego było. Pamiętam tylko poczatek - najpierw setka zmiennym z unieruchomionymi nogami a potem setka zmiennym z unieruchomionymi rękami. na końcu probowałam skakać. a jakoś w srodku było sporo powydłużanego kraula. aaa i jeszcze żabokraul, dziwaczne ćwiczenie od którego idzie się udusić. Kiedy wreszcie odczuję skutki niepalenia...
W sobotę postanowilismy jechać do Środy. Kilometry na Malcie były w pewnym momencie okrutne, rozdeptany lepki snieg, który jeszcze się nie roztopił, nie pozwalał na normalną jazdę, potem w lesie było nie lepiej:), no, ale za to jakże zabawnie, no i niezły wysiłek, żeby w tym ujechać. Ale to trwało niedługo, potem już był asfalt do Środy, słoneczko i wiaterek w plecki, rewelacja i 30 z licznika nie schodziła...i tak przez jakies 30 km. Bo potem zawrócilismy, i mimo że inna drogą wracaliśmy, to jednak wiaterek już nie pomagał, a wręcz przeciwnie. I tak sobie nie pomagał absolutnie przez powrotne 50 km, więc się naprawdę, muszę przyznać, umęczyłam.
Poznań - Malta - i na Środę przez Zimin, Krerowo - Środa - powrót przez Nową Słupię, Bożydar (gdzie widzielismy wprost rewelacyjne bałwany, jak mi sie zachce, to zamieszczę zdjęcie)- Kórnik - Rogalin - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Poznań
na basaj sama; po dwóch dniach i nocce ciężkiej tyrki zaczęły mnie boleć plecy, więc pomyslałam, że basen bedzie odpowiedni...Na basenie, jak to trafnie nazwała Koleżanka Aldona, akcja wiosna - czyli tory pełne...na szczęście byłam na torze z panami, którzy rzeczywiscie chcieli pływać, a nie się pluskać, wiec trochę popływać się dało. Ale nie dało się przeprowadzic planu treningowego z powodu tłoku, więc nawet nie pamiętam jak pływałam, ot tym czym się dało w danym momencie.