nad Rusałkę, czasu miałam około godziny (a i to mocno naciągnięte, że w ogóle był jakiś czas - ale ponieważ od rana wierciłam się jak jakiś owsik, to uznałam że juz lepiej isć i objechać kółko czy dwa niż sie dalej bezproduktywnie wiercić) Śnieg na trasie wkole Rusałki juz całkiem ładnie udeptany i da się elegancko jechać. Niestety nie da się tego powiedzieć ani o drodze dojazdowej, ani o powrotnej:D - trochę przez glejdobreję, trochę musiałam prowadzić, troche na nielegalu po chodniku... Rzecz jasna w trakcie obkółkowywania zadzwonił klient, co mnie wprowadziło w stan poczucia winy...
a wieczorem z koleżankami na basen, zajecia z instruktorem, który dał nam dzis wycisk. zapamiętane: 300m ciągiem ćwiczenia do kraula żabką same nogi nie pamiętam ile ...czarna dziura w pamięci...cos tu bylo ale co? 2 x 100m zmiennym - tylko ręce 2 x 100m zmiennym - tylko nogi 2 x 100m zmiennym - pełne style
obrusałkować Rusałkę. Trochę nudno tak w kółko, ale Rusałka jest blisko, i jakby kto dzwonił ze zleceniem, to zawsze mogę zaraz wrócić do chaty. Poza tym śnieg uatrakcyjnia w znacznym stopniu znany teren. Zestaw społeczny ten sam jaki był poprzedniego dnia - dodatkowo widziałam hokeistę. Spotkałam też tę samą miłą Panią na nartach biegowych z srebrnym psiskiem, co wczoraj.
w drodze powrotnej postanowiłam sfotografować oboczność regionalną:
najpierw obrusałkować Rusałkę. Narciarze, łyżwiarze, biegacze, spacerowicze, wędkarzy nie stwierdziłam. Rusałka zamarzła i można łazić/łyżwić po tafli. Potem do mapiarni zakupić mapy. Chciałam jeszcze na Starołękę żeby zobaczyć okulary rowerowe, ale to chyba jutro. odechciało mi sie zupełnie robić zdjęcia. Własciwie to szkoda, obejrzałam własnie swój własny zeszłoroczny styczeń, i jakoś tak weselej.
pojechałam do mapowego, ale inwentura, to wróciłam do domu naokoło. Ślisko, zimno, powulutku, gęba podmarzała bo nie wziełam kominiarki, tylko zasmarowałam się kremem dla niemowląt.
najpierw z Jacem na dziesieciokilometrowy spacer, a potem sama na chwilę na rower. Obrusałkowałam Rusałkę, dużo spacerowiczów, i duzo rowerzystów (rowerzystek widziałam 3:) i biegaczy. Śniegu nasypało i przynajmniej nie ma nad Rusałką takiej szklanki jak np. w Wigilię.
najpierw nad Maltę zrobić półtora kółka, a potem nad Rusałkę gdzie jest tak slisko, że sie niegroznie wywaliłam. Nad Maltą też miejscami slisko. Zainspirowana swoim wczorajszym prezentem (termogatkami) pojechałam kupić takie swojemu Tacie, który jest geodetą, łazi po polach w mróz i narzeka że marznie. W taterniku rewelacja - można wprowadzać rower. Niby logiczne bo sklep taki turystyczno-sportowy, ale jednak i tak fajnie.
najpierw prezent w jedno miejsce a potem prezent w drugie miejsce. I jesczez dostałam super extra wypas plecaczek na rower oraz termogatki i termogórę:D
Pojechałam najpierw do koleżanki, a potem zobaczyc czy na Malcie jest ślisko. Ano w niektórych miejscach jest.
Wieczoram na basen, ale samochodem. Na basenie z tego co pamiętam: sporo w płetwach; ćwiczenia oddechowe do kraula (przy częstotliwosci co piaty się podduszałam niestety, czyżby za mało palę?;) ćwiczenia najrózniejsze do delfina na zakończenie 6 x 25 delfinem, ale z przerwą po każdej 25. Ręce do końca dociągam, staram się wchodzić głęboko, a wyskakuję z wody do brzucha. Nie wiem już co z tym mam zrobić. Dwa lata walczyłam z tym, żeby rak nie wyciągać za wcześnie, wreszcie jakos sie to udaje. A mimo to wyskakuję z wody tak, że się wszyscy nabijają:) Szkoda że nie umiem kompletnie zmienić kierunku tej siły wyskoku w górę na wyskok do przodu. No, tak czy inaczej, było bardzo fajnie.