Miało być do Giecza ale nie było ponieważ growi odwołało. Wojtek jednak chciał jechać więc postanowilismy pojechać razem. Pojechalismy w kierunku Jarocin zakładając ze jedziemy a jakby co to wejdziemy w pociąg i Wojtek w swoja a ja z powrotem. Tak i zrobiliśmy. Wyjechalismy z miasta a tam zadymka i zamiotka snieżna. Miejscami dosc sliśko, wiatr czasem naprzeciwryjny ale głównie boczny , cały czas mnie spychało na pobocze. Było bardzo smiesznie ponieważ zaspy miejscami były spore, a i nie brakowalo podstepnych zasadzek w postaci kałuż niby zamarznietych i przykrytych sniegiem ale lód pekał nawet pod chudą wiewiórką. Dojechaliśmy do Środy i tam na dworcu sie pożegnalismy, po zjedzeniu bardzo dobrych nalesników. Widzieliśmy jakies 7 saren, jednego lisa bardzo blisko oraz dziwnego zająca. Wyjazd bardzo udany. Wojtek a za nim nicość:
Giant w zaspie:
zasadzka: tu sobie jechałam i nagle trzask chlup i kupa śmiechu:
Rusałka - Strzeszynek - Kiekrz - Złotniki - Rez. Morasko - Poznań W śniegu i mgle, w przemiłym towarzystwie koleżanki Beaty. Jak wracałyśmy, zachciało nam się herbaty i proszę sobie wyobrazić, że pozwolono nam wprowadzic rowery do kej ef si. Nie dość że pozwolono - sami zaproponowali! Cuda wianki.
Wronki - Paszczą Notecką - Mokrz - Chojno - do Sierakowa - herbatka kawka żurek w sierakowskiej Jamie - nawrót do Wronek inaczej - szlakiem dyskretnym nadzwyczaj -Pakawie -Pożarowo - Biezdrowo - Wronki pkp -i do Poznania z dworca do domu Uczyniliśmy kolejną obserwację co do grzania lasu w zimie. Jak wiadomo, las zimą grzeje. Otóż dziś okazało się, że sosnowy grzeje bardziej niż liściasty.
Malta - Łęgi Debińskie - Nadwarciański - Puszczykowskie Góry - Jezioro Jarosławieckie - Jezioro Góreckie czerwonym pieszym az do plażki z widokiem na Zamkową - hurra można przejechać rowerem na Zamkową - powrót wzdłuż brzegów Góreckiego oczywiście jeziorem skoro się da! -do skrzyżowania szlaków i na Kociołek - Osowa Gora tym razem od strony lajt -Mosina Pożegowo - Puszczykowo - herbata kawa zupa w Obiadach Domowych koło torów w Puszczykowie - R9 do Poznania. Długa i fajna wycieczka w przesympatycznym towarzystwie, pierwszy raz na Wyspie Zamkowej:) ponieważ licznik z poczatku cos nie teges i nie stykał, czasu nie wpisuję, ale średnia musiała wyjść jakoś nisko, no bo wiekszośc była snieżnieleśnieterenowo.
takie zamarznięte jezioro to kupa radości dla rowerzystów, dziecków na sankach i dla Rodziców Pociągowych. Były też rozradowane psy, łyżwiarze, oraz narciarze i tak dalej i w ten deseń.
ruiny zameczku na Wyspie Zamkowej na Jeziorze Góreckim:
fryz z dziurą:
zatrzęsienie łuczków:
niewiele z niego zostało:
korzystając z takiej okazji, kolejne grupy zdobywców Wyspy Zamkowej nadciągają całymi rodzinami (Góreckie jest objęte ochroną i nie wolno w nim pływać, więc przepłynięcie na Wyspę grozi mandatem albo czyms tam)
koleżanka Beata stojąc na Jeziorze Kociołek pokazuje mi coś ale nie pamietam co.
Pierwszostyczniowy noworoczny samotny wyjazd intencjonalny do WPN. Tempo ślimaczo kacowe, wszelkie wstrząsy były bowiem źle tolerowane. No a poza tym ślisko. Nadwarciański rowerowy, Puszczykowskie Góry, Jez. Jarosławieckie objechane dodatkowo wkoło, potem przez las na Wiry, Wiry, Łęczyca, Luboń, Poznań. Z początku dość zimno, wracając miałam wrażenie że się ociepliło, ale za to krajobraz zdecydowanie stracił na urodzie. Z nieba leciało coś jak biała kaszka manna, potem przestało.
Dzisiaj nareszcie nie w samotności a towarzysko z Jackiem znanym jako JPBike. Z racji mrozu nie mogła to być długa wycieczka, za to była w całkiem rzeskim tempie i trasa z dużą przewaga terenową. Najpierw nad Rusałkę, potem Strzeszynek i Kiekrz, a nad Kiekrzem zatrzęsienie na wpoł zdziczałego drobiu. Potem trochę objechalismy jezioro (az do bezczelnej siatki która nam zagrodziła drogę), później z powrotem do Strzeszynka i stamtad do Złotnik i do Rezerwatu Morasko, gdzie przejeżdżałam często, ale rzecz jasna nigdy jeszcze nie byłam ani na tym tak zwanym pagórze, ani nie widziałam tych dołków po meteorycie. Pagór zdobylismy szybko bo niski, a dołków nie szukalismy. Potem do domu trasą rowerowa przez Poznań. Nogi mi tym razem nie poodmarzały bo załozyłam sobie buty górskie, bardzo ciepłe że az za. Bardzo dziekuję za wspólną wycieczkę (samotnie jest mniej fajnie:) Kolego Jacku i do następnego jeżdżenia, styczeń juz za pasem.
zatrzęsienie drobiu:
...wielogatunkowego:
atak!
Jacek się jakoś nie boi:
w związku z czym nastepuje wielki odwrót:
elastyczna szyja ptactwa:
aranżacja więzienna:
zmrożony krajobraz:
brzózka topless:
Jacek w krzakach za potrzebą (sfotografowania jeziora oczywiście)
Dębina - nadwarciański - skręt na Puszczykowskie Góry - Puszczykowskie Góry - Jezioro Jarosławieckie - tym takim co prosto do Wirów - Wiry - Łęczyca -Luboń - Poznań
Zamarzły mi palce od prawej stopy. Fajnie, pustki, dzięcioł po drodze i trzy syrenki. Zdjęć mi sie nie chciało robić bo zimno i w ogóle po co setny raz w tym samym miejscu, ale jakies tam zrobilam. Wszyscy z którymi jeździlam albo odpoczywają po świetach albo się porozjeżdżali nie wiadomo gdzie, szkoda, miałam ochotę na mniej samotną przejażdżkę ale trudno;/
Sahara Lubońska (pierwszy raz w życiu mi sie zdazyło dzisiaj że mnie stąd wyproszono grzecznie ale zdecydowanie:) i zabroniono robić zdjęcia ale jedno przedtem zdążyłam...nie najlepsze ale za to na nielegalu:D
PZNF Luboń, mój ulubiony luboński budynek, kiedys mieszkał tu kolega ale nie wiem czy jeszcze tam mieszka... w srodku też jest nieźle...